Я уже писала о своей любви к пакетным турам и матрасничеству. В этот раз я поехала не одна, как обычно, а с друзьями. Отдых получился незабываемый, причем с первых минут дороги.
Прибыли в аэропорт - а там туман, в 3-х шагах не видать ни зги. Самолет из Шарм-Эль-Шейха сесть в Запорожье не смог, улетел в Киев. Потом таки прилетел обратно, ближе к 9 часам вечера, а вылет наш должен был состояться в 14-40. Во время томительного ожидания мы развлекались, как могли, в основном , распитием спиртных напитков. К моменту посадки почти все пассажиры рейса лыка не вязали, а нашу гоп-компанию и вовсе не хотели пускать в самолет. Построили перед трапом и начали читать морали, мол, как это вы ухитрились так напиться. Мы клятвенно пообещали вести себя прилично, и нам-таки позволили улететь.
В Шарм-Эль-Шейх мы прибыли уже за полночь, персонал был приветлив, в номерах нас ожидали легкие закуски. Отель назывался Sol Y Mar Naama Bay. Отель небольшой, на третьей линии. До пляжа ходит трансфер, или дают пропуски на пляж другого отеля, куда нужно плестить минут 10-15. Оба пляжа паршивые, причем дальний-трансферный - вообще ужасный, поэтому большую часть времени мы проводили у бассейна. Тепло, красиво и бар всегда рядом))
Хорошо возле бассейна)))
Пляж был шикарен, его обитатели тоже))
Ну, позагорать можно было))
Но долго возле бассейна сидеть скучно, поэтому мы с Динкой поперлись на экскурсию. Сказали - типа там красиво. Сафари, верблюды, море, купание, обед и посещение дивного города Дахаб.
Традиционно в этих экскурсиях одно гавнище показывают. В Турции - баранье и коровье, в Тайланде - слоновье и обезьянье, ну а в Египте - верблюжье соответственно.
Забрали нас утром из отеля, погрузили в сомнительной чистоты микроавтобус, по дороге набили автобус арабами (они тоже хотели на верблюдах покататься) и повезли на сафари. По дороге выгрузили возле типа кафешки, чтобы посетить сортир. . " Дальше туалетов не будет! " - заявил нам наш гид. Пришлось идти. Сортир был жуткий, селфи получились милые.
Сортирное селфи, куда ж без него?
Там вообще красиво
Можно прибарахлиться))
Выпить кофе и посмотреть на людей))
После этой красочной остновки с Динкой, как представителей национальных меньшинств, " выселили" в кабину к водителю. Гид все время трепался с арабами, нам соизволил лишь сказать, что 95 процентов территории Египта непригодны для жизни, и что 90 % населения проживают на 5% " нормальных" земель, остальную территорию занимают бедуины. Живут бедуины почти в картонных коробках, в нищете и грязи. И хотя в большинстве их поселений правительство Египта обустроило школы, провело свет и воду, учиться бедуины не желают. Дети отираются возле туристов, продают браслетики, ребята постарше катают любителей экстрима на верблюдах, взрослые держат кафешки-забегаловки. Так и живут.
Дорога в Дахаб. Выжженная земля.
Перед сафари нас пересадили обратно в салон, впереди сел глава арабского семейства с сынишкой лет 8-9. Гид, весело кривляясь, пояснил нам, что достопочтенному джентльмену может стать нехорошо: " Как начнет дедушка рыгать, как верблюд, будеть сильна вонять" .
Сафари - ну такое... Минут 10 покатались, потом прошлись между красных и желтых изрезанных горных пород. Я сфотала верблюжью колючку, разрисованный жителями Тагила камень, еще какую-то скудную растительность. На красной скале нам показали типа золотые вкрапления. Я потерла из рукой - обычная желтая пыль, но издали действительно смотрится как золото. А еще на камне сидел унылый бедуин. Видимо, он тоже поехал на экскурсию, ибо целый день мозолил нам глаза на каждой остановке.
Поселение бедуинов
Растительность
Еще растительность
Я и растительность)))
Современная наскальная живопись.
Златая пыль на той горе))
Вдохновляющий на подвиги пейзаж
Из гор и пустыни нас отвезли к морю, на Голубую лагуну. Выгрузили из автобусика, приказали все вещи оставить в машине и всех пересадили на верблюдов.
Добрались к морю!
Конечно же, это шикарно, слева - горы, справа - море, а ты такая крутая, чешешь по морскому побережью на корабле пустыни! Хочу сказать, что езда на верблюде - развлечение отнюдь не для слабонервных. То, что верблюд воняет, аки засранный золотарь, это еще пол-беды. Это высокое животное, под 2 метра. Упасть с него на острые камни - удовольствие сомнительное. Погонщики вели группу быстро, иногда верблюды бежали рысью. Мы тряслись и подпрыгивали , судорожно цепляясь за луку верблюжьего " седла" , кричали от страха и нервно смеялись. У некоторых из карманов повылетали гаджеты. Слезли мы с верблюдов вконец ошалевшие, с отбитыми задницами и дикими глазами. " Для мужчина много верблюда нельзя! " - ухмылялся наш гид. Это жуткое приключение немного сблизило нас с нашими арабами, они перестали на нас коситься, а лишь вымученно улыбались.
-Camel killed me!
- Me too!
Продолжение следует...
O mojej mił oś ci do wycieczek zorganizowanych i produkcji materacy już pisał am. Tym razem pojechał am nie sama, jak zwykle, ale ze znajomymi. Reszta okazał a się niezapomniana i to już od pierwszych minut drogi.
Przybył em na lotnisko - i jest mgł a, w 3 krokach nie widać ani jednej rzeczy. Samolot z Sharm el-Sheikh nie mó gł wylą dować w Zaporoż u, poleciał do Kijowa. Potem poleciał z powrotem, bliż ej 21, a nasz lot miał się odbyć o 14:40. W mę czą cym oczekiwaniu bawiliś my się najlepiej jak potrafiliś my, gł ó wnie piją c napoje alkoholowe. Do czasu lą dowania prawie wszyscy pasaż erowie lotu nie mieli ł yka na drutach i wcale nie chcieli wpuś cić naszej gopowej kompanii do samolotu. Zbudowali go przed drabiną i zaczę li czytać morał y, mó wią , jak udał o ci się tak upić . Zł oż yliś my przysię gę , ż e bę dziemy się zachowywać przyzwoicie, a oni pozwolili nam odlecieć .
Przyjechaliś my do Sharm El Sheikh już po pó ł nocy, personel był przyjazny, lekkie przeką ski czekał y na nas w pokojach. Hotel nazywał się Sol Y Mar Naama Bay. Hotel jest mał y, na trzeciej linii. Istnieje transfer na plaż ę lub dają przepustki na plaż ę innego hotelu, gdzie trzeba tkać przez 10-15 minut. Obie plaż e są kiepskie, a transfer na duż e odległ oś ci jest ogó lnie okropny, wię c wię kszoś ć czasu spę dziliś my przy basenie. Ciepł o, pię knie, a bar jest zawsze w pobliż u))
Dobrze przy basenie)))
Plaż a był a cudowna, jej mieszkań cy też )) p >
Có ż , moż na się opalać ))
Ale siedzenie przy basenie jest nudne, wię c Dinka i ja wybraliś my się na wycieczkę . Mó wili, ż e tam jest pię knie. Safari, wielbł ą dy, morze, pł ywanie, lunch i wizyta w cudownym mieś cie Dahab.
Tradycyjnie podczas tych wycieczek pokazywane jest jedno gó wno. W Turcji - jagnię cina i krowa, w Tajlandii - sł oń i mał pa, a w Egipcie - odpowiednio wielbł ą d.
Rano odebrali nas z hotelu, zał adowali do minibusa o wą tpliwej czystoś ci, po drodze zapeł nili autobusem Arabami (chcieli też jeź dzić na wielbł ą dach) i zabrali nas na safari. Po drodze rozł adowywali się w pobliż u typu kawiarni, aby odwiedzić toaletę . . „Nie bę dzie wię cej toalet! ” nasz przewodnik powiedział nam. Muszę iś ć . Toaleta był a przeraż ają ca, selfie okazał y się urocze.
Zablokuj selfie, gdzie bylibyś my bez niego? p>
Tam jest ogó lnie pię knie
Moż esz się schować ))
Pij kawę i patrz na ludzi))
Po tym barwnym postoju z Dinką jako przedstawicielami mniejszoś ci narodowych zostali „wyeksmitowani” do kabiny kierowcy. Przewodnik dalej rozmawiał z Arabami, raczył nam tylko powiedzieć , ż e 95 procent terytorium Egiptu nie nadaje się do zamieszkania, a 90% ludnoś ci ż yje na 5% „normalnej” ziemi, reszta terytorium jest zaję ta przez Beduini. Beduini ż yją prawie w kartonowych pudł ach, w biedzie i bł ocie. I chociaż rzą d egipski wyposaż ył szkoł y w wię kszoś ci swoich osiedli, zapewnił prą d i wodę , Beduini nie chcą się uczyć . Tak ż yją .
Droga do Dahabu. Spalona ziemia.
Przed safari przeniesiono nas z powrotem do salonu, przed nami siedział a gł owa arabskiej rodziny z synem w wieku 8-9 lat. Przewodnik, krzywią c się wesoł o, wyjaś nił nam, ż e szanowny pan moż e zachorować : „Kiedy dziadek zacznie bekać jak wielbł ą d, to bę dzie ś mierdzieć ”.
Safari - no to tyle. . . Jechaliś my przez 10 minut, potem spacerowaliś my mię dzy czerwonymi i ż ó ł tymi chropowatymi skał ami. Zrobił em zdję cie ciernia wielbł ą da, kamienia namalowanego przez mieszkań có w Tagil i innej rzadkiej roś linnoś ci. Na czerwonej skale pokazano nam rodzaj zł otych plam. Przetarł em go dł onią - zwykł y ż ó ł ty pył ek, ale z daleka naprawdę wyglą da jak zł oty. A na kamieniu siedział smutny Beduin. Podobno też był na wycieczce, bo przez cał y dzień był dla nas paskudny na każ dym przystanku.
Osada Beduinó w
Roś linnoś ć
Wię cej roś linnoś ci
Ja i roś linnoś ć )))
Nowoczesna sztuka naskalna.
Zł oty pył na tej gó rze))
Inspirują cy krajobraz
Z gó r i pustyni zabrano nas nad morze, do Bł ę kitnej Laguny. Wył adowali z autobusu, kazali zostawić wszystko w samochodzie i wsadzić wszystkich na wielbł ą dy.
Dotarliś my do morza!
Oczywiś cie jest cudownie, po lewej - gó ry, po prawej - morze, a ty jesteś taki fajny, drapią c wzdł uż wybrzeż a morskiego statku pustyni! Chcę powiedzieć , ż e jazda na wielbł ą dach nie jest zabawą dla osó b o sł abym sercu. Poł ową kł opotu jest to, ż e wielbł ą d ś mierdzi jak gó wniany zł otnik. To jest wysokie zwierzę , poniż ej 2 metró w. Spadanie z niej na ostre kamienie to wą tpliwa przyjemnoś ć . Poganiacze szybko prowadzili grupę , czasem wielbł ą dy biegał y kł usem. Trzę saliś my się i skakaliś my, konwulsyjnie trzymają c się ł ę ku wielbł ą da „siodł a”, krzyczą c ze strachu i ś mieją c się nerwowo. Gadż ety wyleciał y z niektó rych kieszeni. Wysiedliś my z wielbł ą dó w kompletnie oszoł omieni, z posiniaczonymi tył kami i dzikimi oczami. „Nie moż esz mieć duż o wielbł ą da dla mę ż czyzny! ” nasz przewodnik uś miechną ł się . Ta straszna przygoda zbliż ył a nas trochę do naszych Arabó w, przestali na nas patrzeć krzywo, tylko uś miechnę li się z przymusem.
-Wielbł ą d mnie zabił !
- Ja też !
Cią g dalszy cią g. . .