BUŁGARSKIE MIASTO POMORIE - DUŻO BŁOTA, MAŁE MORZE
Na przeł omie lipca i sierpnia 2011 roku moja ż ona i siedmioletnia có rka spę dził y wakacje nad Morzem Czarnym w buł garskiej miejscowoś ci Pomorie (Pomorie, Pomorie), któ ra znajduje się niedaleko Burgas. Poniż szy tekst opowiada o tym, jak przez 12 dni mieszkaliś my w Pomorie oraz o naszych wraż eniach z miasta i jego mieszkań có w.
PRZYGOTOWANIE: FIRMA PODRÓ Ż Y I KOMENTARZE W INTERNECIE
Postanowiliś my zają ć się wcześ niej zakupem voucheró w i udaliś my się do biura podró ż y, z któ rego w 2009 roku pojechaliś my do Buł garii w Albenie, jeszcze w maju. Pracownik firmy, po wysł uchaniu naszych wymagań dotyczą cych miejsca wypoczynku – spokojnego miejsca, w któ rym moż na odpoczą ć z dzieckiem – zaproponował nam kilka opcji. Jednym z nich był Interhotel Pomorie (IHP) w Pomorie, któ ry ostatecznie wybraliś my. Powiedziano nam, ż e jest tam cicho, morze chlupocze tuż pod oknem pokoju i dziewczyna nie bę dzie się nudzić.
Wię kszoś ć opinii o Pomorie znalezionych w rosyjskim Internecie zbiegł a się ze sł owami pracownika biura podró ż y.
Autorzy komentarzy pisali o spokojnym miasteczku, starym, ale cał kiem przyzwoitym hotelu, duż ej iloś ci punktó w gastronomicznych oraz miejsc do spaceró w i rozrywki. Ogó lnie rzecz biorą c, solidny pozytyw. Zdję cia też był y zachę cają ce.
Na wszelki wypadek poszedł em do Google, przeczytał em recenzje w ję zykach obcych, któ re rozumiem. I wszystko był o tam cał kiem godne, drobne uwagi przypisaliś my temu, ż e „wszyscy ludzie są ró ż ni, nie moż na zadowolić wszystkich”.
POKÓ J Z WIDOKIEM TINA
Przybył do Burgas z niewielkim opó ź nieniem z winy linii lotniczej. Na lotnisku spotkaliś my się z nami i dwiema innymi rodzinami przez przedstawiciela biura podró ż y. Minibusem dotarliś my do starej czę ś ci Pomorie, któ ra znajduje się okoł o 20 kilometró w od lotniska.
Bez problemu osiedliliś my się w starym budynku hotelu, któ ry patrzą c „z profilu” wyglą da jak dzió b wypł ywają cego w morze statku.
Nasz pokó j znajdował się na pierwszym pię trze, któ re jest piwnicą , ponieważ gł ó wne wejś cie do hotelu od ulicy znajduje się na trzecim pię trze. Na tym samym parterze znajdował a się też pralnia, z któ rej czę sto wcią gano na korytarz wilgotną poś ciel.
W pokoju znajdują się dwa ł ó ż ka, rozkł adane ł ó ż ko dla dziecka, szafka nocna, stolik kawowy, kilka szafek nocnych, podnó ż ek, telewizor, lodó wka i doś ć pojemna szafa na korytarzu. Ł azienka są siaduje z wanną.
Balkon, na któ rym stał o kilka plastikowych krzeseł , szedł wprost do morza, któ re koł ysał o się przez cał ą dobę pluskają c i szeleszczą c poniż ej. Widok po lewej był bardzo dobry - morze z gó rami po przeciwnej stronie zatoki na horyzoncie i masowce lub ł odzie lokalnego klubu ż eglarskiego widoczne w oddali.
Ale z drugiej strony widok był raczej kiepski.
Po prawej stronie pod filarami budynku zalegają ce od dawna osady gruzu budowlanego był y szare, bliż ej ś rodka brzeg „ozdobiony” wyrzucanym przez fale bł otem i pustymi butelkami, gumowymi kapciami i innymi zaplą tanymi w nie ś mieciami jego zielony bał agan.
Nikt nie usuwał Tiny, wię c spokojnie suszył a, niepokojona jedynie przez mewy i czarne kormorany z dł ugimi szyjami ż mij, roją ce się w gruzach morskiej roś linnoś ci. Mimo duż ej iloś ci morskiej flory, wiecznie gniją cej i wysychają cej pod balkonem, miazma z rozkł adają cych się glonó w naprawdę nam nie przeszkadzał a. Tylko kilka razy i tylko w nocy, w pokoju był lekki smró d.
JEŚ LI CHCESZ SCHUDNIĆ , ZJEDZ W HOTELU
Kilka razy poszliś my na ś niadanie, któ re był o wliczone w cenę hotelu. O ile moż na są dzić po recenzjach w Internecie, monotonia jedzenia w buł garskich hotelach trzygwiazdkowych od dawna stał a się synonimem.
Ale nawet na tym tle tzw. trzygwiazdkowa restauracja hotelu IHP wyró ż niał a się niesamowitym zł ym smakiem i nudą w każ dym znaczeniu dwó ch ostatnich sł ó w. Od prawie dwó ch tygodni narzucone przez instytucję menu ś niadaniowe nie zmienił o się ani razu. Wszystkie potrawy był y przygotowane skandalicznie potwornie i stanowił y zestaw produktó w, któ re jacyś ż yją cy w kuchni bylejaki pró bowali skomponować wedł ug przepisó w, któ re sami znali. Te tajemnicze ratatouille zdoł ał y zepsuć nawet omlet. Szczegó lnie zszokował mnie niedostatek asortymentu warzyw i owocó w, któ ry reprezentowany był przez pomidory, obrane grubo pokrojone ogó rki, sczerniał e pokrojone kawał ki wraz ze skó rką , banany i okropne niesformatowane pomarań cze.
Po kilkukrotnym skosztowaniu kulinarnych przysmakó w restauracji IHP, nie poszliś my tam ponownie.
Przechodzą c przez lobby hotelu, w któ rym rosyjskoję zyczni starzy mę ż czyź ni i kobiety z Rosji, Ukrainy, Izraela i Bó g wie w jakich innych krajach spę dzali czas rozmawiają c mię dzy zabiegami medycznymi, wielokrotnie sł yszał em dziadkó w, któ rych kupon obejmował trzy posił ki dziennie w hotelu , lamentują nad niesmakiem i monotonią nie tylko ś niadań , ale takż e obiadó w i kolacji.
WENUS WUJKA KOLY'EGO I CHCIWY LENISTY AXEL
Teraz o tym, gdzie jedliś my.
Jedliś my u wujka Kolyi.
Wujek Kola miał okoł o 45 lub 50 lat, dosł ownie pod ś cianami nowego budynku IHP, wynają ł restaurację Venera, któ ra znajduje się naprzeciwko lokalu Polar Bear. Jedzenie wujka Kola był o pyszne, brandy (wó dka winogronowa) rozcień czona wodą z umiarem, obsł uga bardzo dobra, ceny cał kiem rozsą dne.
W restauracji wcale nie szkoda był o zostawiać napiwek dla kelneró w, zwł aszcza ż e prawie za każ dym razem na koszt restauracji wystawiano kieliszek raki i bawoł a lub coś innego sł odkiego dla dziecka. Niestety, w przyszł ym roku lokatorem „Wenus”, na któ rego dziedziń cu znajduje się wulgarny posą g dziewczyny o wą tpliwej reputacji w fontannie, bę dzie kolejna osoba. Wujek Kola uznał , ż e nie ma dla niego perspektyw na rozwó j biznesu w Buł garii i wyjechał do Niemiec, gdzie zamierzał otworzyć bał kań ską restaurację . Ż yczmy mu powodzenia.
W przeciwień stwie do wuja Kola i jego kelneró w, któ rzy nawet na kacu, aby zaspokoić wszystkie przyzwoite pragnienia klientó w, biegali po karczmie jak uką szeni, w innych lokalach gastronomicznych Pomorie, któ re mieliś my nieszczę ś cie odwiedzić , obsł uga traktował a goś ci niezwykle filozoficznie. .
Szczegó lnie charakterystyczny jest przypadek, któ ry miał miejsce w restauracji na nabrzeż u, któ ry, jeś li się nie mylę , nazywa się Bulwarem Jaworowa. Jakieś pię ć minut po tym, jak weszliś my do cał kowicie pustej sali, podpł ynę ł o do nas podejrzane ciał o. Czytają c metkę na wą tł ej piersi mł odego mę ż czyzny, zdał em sobie sprawę , ż e sprawy mają się ź le.
"Pervolyainen" - nazwisko fiń skiego pilota Axela zestrzelonego przez sokoł a Stalina ze sł ynnego radzieckiego serialu telewizyjnego "Secret Fairway" od razu przyszł o na myś l.
Axel z Pomorskiej restauracji, jak są dzę , został by uduszony nie tylko przez prawdziwych Aryjczykó w z zał ogi Latają cego Holendra, ale takż e przez cierpliwych, niespiesznych mieszkań có w Suomi.
Mł ody czł owiek przez bardzo dł ugi czas nie tylko przynosił na stó ł niesmaczne jedzenie, ale takż e pró bował automatycznie odł oż yć prawie cał y lew na herbatę przy wystawianiu faktury (waluta lokalna, stawka jest stał a, jedno euro ró wna się.1, 95 lew buł garski).
To stworzenie, nie potrafią c wyjaś nić się ani po rosyjsku, ani po angielsku, argumentował o swoje dział ania brakiem kapitulacji. Najwyraź niej zdają c sobie sprawę , ż e jego beczenie nie jest dla nas argumentem, nieszczę sny chł opak wkró tce jednak przynió sł brakują cą zmianę . Ale ten degenerat pozostawił jasną pamię ć o sobie.
RAKIA, WINO I OBRZYDLIWE PIWO
Picie brandy (z akcentem na drugiej sylabie) w Pomorie jest lepsze niż lokalny wyciek z Black Sea Gold lub Black Sea Gold po buł garsku. Na centralnym placu znajduje się sklep firmy, asortyment prezentowany jest ró wnież w wię kszoś ci lokalnych sklepó w. Kryterium wyboru jest proste – im droż ej, tym lepiej.
Podobnie jest z winami. Trzeba tylko pamię tać , ż e Buł garzy nie piją win pó ł sł odkich, a tym bardziej win sł odkich, uważ ają c, ż e dodatek cukru moż e tylko ś wiadczyć o niskiej jakoś ci surowca.
Jak wszę dzie, ceny w sklepach hotelowych są znacznie wyż sze niż w mieś cie.
Buł garskie piwo to ś mieci, zwł aszcza butelkowane. Importowane piwo w Pomorie na starym mieś cie znalazł em tylko w jednym supermarkecie, gdzie w pó ł litrowej szklance był przecię tny niemiecki lager. To, co jest sprzedawane pod nazwą mię dzynarodowych marek, takich jak Heineken, to lokalny alkohol butelkowany na licencji. Wstrę tny.
W kilku miejscach jest Staropramen z beczki, moż na go pić , ale zdecydowanie nie jest czeski.
Lokale zwane „biraria” mają niezwykle poś redni zwią zek z pubami. To tylko knajpki lub restauracje, w któ rych na pewno bę dzie piwo z beczki i nic wię cej.
JAK DOSTAĆ SIĘ DO MORZA?
Prehistoria takiego pytania, któ re w drugim dniu pobytu w Pomorie zadał em przedstawicielowi naszego biura podró ż y, przedstawiał a się nastę pują co.
W dniu przybycia morze był o wzburzone, a ratownicy wywiesili na plaż ach czerwone flagi, wskazują ce na niebezpieczeń stwo pł ywania.
(W sumie są trzy flagi, opró cz czerwonej jest ż ó ł ta, któ ra oznacza, ż e moż na pł ywać , ale uważ aj, oraz zielona, któ ra oznacza, ż e wszystko jest w porzą dku i moż na spokojnie pluskać się dla przyjemnoś ci). Wieczorem zostawiają c ż onę i có rkę na zadomowienie się w pokoju, poszedł em szukać najbliż szej plaż y.
Pró ba znalezienia miejsca do pł ywania doprowadził a mnie do strasznego przygnę bienia. Najbliż sza plaż a, gdzie zamiast piasku był na wpó ł zuż yty, ale jednak skał a muszelkowa wystarczają co ostra dla stó p, znajdował a się obok hotelu "America's Prix". Dalej wzdł uż wybrzeż a był y solidne kamienie, z któ rych nigdy nie pozwolił bym dziecku pł ywać.
Jak się okazał o nastę pnego dnia, nie dał o się pł ywać na plaż y w pobliż u hotelu imienia anonimowego Pindos - tuż przy brzegu dno był o kamieniste, z doł ami, ostrymi kamieniami i gł azami w wodzie.
Pierwsza plaż a dwunastokilometrowego pasa publicznego piasku dla relaksu był a zielona na brzegu jak stara rana na kolanie - był o na niej znacznie wię cej bł ota niż pod balkonem naszego pokoju hotelowego. Jednocześ nie obecnoś ć owocó w morza w strefie surfingowej nie przeszkadzał a ani personelowi plaż y, któ ry aktywnie zbierał po pię ć lew za przebywanie pod nę dznymi metalowymi parasolami wielokrotnie malowanymi na stare skrawki, ani wczasowiczom ró ż nych narodowoś ci. Uż ytkownicy plaż y albo przechodzili przez gruzy zielonych ś mieci, albo bezinteresownie grabili w nim przejś cia prowadzą ce do stosunkowo czystej wody.
Na drugiej plaż y praktycznie nie był o bł ota. Jego nieobecnoś ć z nawią zką przesł aniał a obecnoś ć ludzi, któ rych liczba wyraź nie przekraczał a pojemnoś ć tego pasa wybrzeż a, kiedy sł uż ył jako miejsce wypoczynku.
Dzieci, materace, leż aki, na wpó ł zjedzone gotowana kukurydza, niedopał ki papierosó w, kapsle od butelek po piwie i inne przedmioty niezwykle gę sto zasypał y piasek, oczywiś cie nie pierwsza ś wież oś ć.
Na nastę pnej plaż y sytuacja nie zmienił a się dramatycznie.
Czwarta plaż a ró ż nił a się od wszystkich poprzednich i nastę pnych starymi fragmentami bali wystają cych z brzegu, któ re kiedyś najwyraź niej reprezentował y dolną czę ś ć albo molo, albo jaką ś inną nadbrzeż ną konstrukcję . Najprawdopodobniej falliczne symbole w postaci czarnych, wyszczerbionych bali, się gają cych do pasa dojrzał ego pł ciowo mę ż czyzny, wzniesionych z wody i piasku, nieco odstraszył y wczasowiczó w, któ rzy na tej plaż y byli znacznie mniejsi. Zaletą tego fragmentu wybrzeż a, na któ rym pó ź niej odpoczywaliś my, opró cz relatywnie mniej zatł oczonego, jest oczywiś cie dobre dno morskie, z wyją tkiem segmentu z wystają cymi z wody ż agwiami.
Nastę pna plaż a był aby po prostu wspaniał a, ale dosł ownie dziesię ć metró w od brzegu, na pię knym piaszczystym dnie znajdował y się betonowe pozostał oś ci doś ć duż ej konstrukcji, przez któ rą wczasowicze, któ rzy osiedlili się na tym odcinku wybrzeż a, dzielnie przenieś li się , aby dostać się do „ duż a woda". „Nie”, od razu przypomniał em sobie mó j ulubiony niemiecki przyimek i poszedł em dalej wzdł uż brzegu.
Co wię cej, w gminie Pomorie kilka razy moż na był o zobaczyć pię ciolistne parasole na tle dewastacji i okoł o pię ciu wolnych plaż , podł ych i nieporzą dnych, jak poranny wł ó czę ga na trzech stacjach w stolicy naszej wielkiej ojczyzny.
Dalsza droga był a bezcelowa i leniwa, wię c wyszedł em z brzegu na drogę i wró cił em. Pas asfaltu biegł wzdł uż wyją tkowego sł onego jeziora, wpisanego na listę UNESCO lub innej mię dzynarodowej organizacji.
Aby nikczemni wczasowicze nie psuli pomnika ś wiatowego dziedzictwa, akwen został odgrodzony od drogi betonowymi sł upami o wysokoś ci okoł o dwó ch metró w i starannie rozcią gnię tym mię dzy nimi drutem kolczastym.
Po przeciwnej stronie jeziora, któ re ś mierdział o ptasimi odchodami i innymi „wirami siarkowymi”, rozcią gał y się kempingi zbudowane w latach „przeklę tej socjalistycznej przeszł oś ci” z rzę dami zbiorowych myjek do stó p, toalet i prysznicó w podejrzanych z punktu widzenia widzenia urzą dzeń sanitarnych. Te kompleksy budynkó w, zgodnie z tabliczkami umieszczonymi na na wpó ł zgnił ych bramach, został y uznane przez wł adze buł garskie za hotele kategorii „jednogwiazdkowej”. Wś ró d mieszkań có w tej nę dzy szczegó lnie pamię tam wujka okoł o pię ć dziesię cioletniego, któ ry umył się pod prysznicem, uł oż onym z jakiegoś powodu tuż przy zewnę trznym ogrodzeniu jednego z takich hoteli.
Aby nie zawstydzać ludu swoim ekstrawaganckim nudyzmem, chł op w miarę moż liwoś ci okrywał swoją nagoś ć jednorazowymi celofanowymi obrusami nacią gnię tymi na zardzewiał e prę ty.
CENTRUM ZNISZCZENIA I KAŻ DY WIECZORNY PŁ YN „PIERWSZY”
Samo miasto Pomorie jest doś ć nieprzyjemne z ogó lną niechlujnoś cią , zaniedbaniem i cał kowitą rozwią zł oś cią . Ś ciany wielu domó w nie są otynkowane, z innych domostw coś podł ego usił uje wylać na gł owę , w balkonach i dachach pę kają dziury i dziury. Chodniki pokryte są albo starymi, krzywo uł oż onymi pł ytkami, albo tym samym mocno zuż ytym, spę kanym asfaltem.
Centrum wieczornego „ż ycia kulturalnego” stanowi deptak w centrum miasta. Napł yw tych, któ rzy chcą popatrzeć na ludzi i pokazać się do godziny 21:00 czasu lokalnego, osią ga wyraź nie nadmierne skupienie.
Akcja przypomina demonstrację pierwszomajową w ZSRR, brakuje tylko zapowiedzi spikera typu „przeklinanie”, np. „Jest kolumna robotnikó w obwodu Leninskiego”.
Budowa trwa w cał ym mieś cie, zwł aszcza w dzielnicach przylegają cych do wybrzeż a. Budowa domó w na sprzedaż i hoteli. Wię kszoś ć ogł oszeń jest w ję zyku rosyjskim, ceny za metr kwadratowy wedł ug standardó w moskiewskich lub moskiewskich są przetargowe. Jednocześ nie cią gle pojawiał y się w mojej gł owie dwa pytania - czy inwestorzy tej komercyjnej architektury odbudują obiekty infrastrukturalne, zwł aszcza drogi, i czy zrobią nowe plaż e dla tych, któ rzy kupują metry kwadratowe na Pomorie. Podczas mojego pobytu w czarnomorskim miasteczku nie miał am pewnoś ci, ż e na oba pytania zostaną udzielone pozytywne odpowiedzi.
GDZIE POJECHAĆ Z DZIECKIEM
W tak zwanym „lunaparku” na deptaku w centrum miasta – tor wyś cigowy z samochodami z czasó w sowieckich, „huś tawki wymiotó w” podejrzanie skrzypią cej jednostki Extreme, karuzela dla najmniejszych, trampoliny, trzę są ca się budka atrakcją Wirtualnego Lotu.
Nad brzegiem morza, od rozrywki dla dzieci - duż e dmuchane pił ki do chodzenia po wodzie. Obsł ugiwane są przez kilku leniwych mł odych mę ż czyzn, któ rzy pracują wył ą cznie od 09.00 do 14.00. Po drugiej po poł udniu nawet pró ba dania opó ź nionym chł opcom wię cej niż cennik do niczego nie prowadzi. Ich lenistwo nie zna granic, gł upota też.
OBLICZANIE SOLI POD KONTROLĄ RZADKICH PTAKÓ W
Jedynym obiektem naukowo-kulturalnym iw ogó le uniwersalnym na Pomorie, któ ry wzbudził wyją tkowo pozytywne emocje, jest Centrum Przyrodnicze nad Sł onym Jeziorem (Centrum Turystyczne Jeziora Pomorie).
Wspaniał a ekspozycja dedykowana gł ó wnie ptakom ż yją cym na wyją tkowym jeziorze, nowy, dobrze wyposaż ony budynek, zbudowany za pienią dze i podobno pod kontrolą Unii Europejskiej, przyjaznych pracownikó w, któ rzy dobrze znają ję zyki obce. Odwiedź - nie poż ał ujesz.
Centrum znajduje się obok Muzeum Soli. Instytucja ta powstał a z pienię dzy gminy. Ekspozycja w nim jest „C grade”.
Ale to, co otacza oba obiekty, nie moż e być nazwane inaczej niż bał agan i ś mietnik. Teren dawnych kopalni soli i pewnego rodzaju strefy przemysł owej jest zaś miecony odpadami budowlanymi z cał ego miasta i skaż ony wszelkimi rodzajami ś mieci. Chodzenie do muzeum soli i centrum przyrody z nasypu wyboistą polną drogą wś ró d stosó w poł amanych cegieł , zardzewiał ych armatur i innych ś mieci jest po prostu obrzydliwe. Moż na oczywiś cie podejś ć od strony stadionu, gdzie droga jest co najmniej utwardzona.
Ale widok bę dzie ten sam - krajobraz przemysł owy, któ ry uległ zniszczeniu na duż ą skalę.
Na terenie solnego muzeum znajduje się ró wnież „mekka” dla mił oś nikó w samoleczenia bł otem, któ ra powstaje w Sł onym Jeziorze w wyniku masowego czynnego wypró ż niania rzadkich ptakó w chronionych przez społ ecznoś ć mię dzynarodową i europejską . Substancja ta jest uważ ana za niezwykle przydatną w leczeniu wielu choró b.
W jednej z dawnych wyparek soli, zwolennicy i neofity kaloterapii, a tak nazywa się ten zabieg w ję zyku buł garskim, nie tylko wrzucają ś mierdzą cą czarną masę do butelek, sł oikó w i innych pojemnikó w, ale takż e smarują produkty rozkł adu drobnoustrojó w w niektó rych miejscami lub na cał ej powierzchni cierpienia i niezbyt tel. Nastę pnie homosapiens ró ż nej pł ci i wieku, podobnie jak diabł y kominiarz, przemierzają okolice i plaż e w oczekiwaniu na efekt „leczenia”.
TAJEMNICZA NOSTALGIA ZA Ł Ó Ż KIEM NA PODDASZEJ
Moim zdaniem wakacje w Pomorie to produkt wył ą cznie na wewnę trzny buł garski uż ytek. Mieszkań cy innych regionó w kraju, któ rzy przyjeż dż ają do miasta, chę tnie wynajmują ł ó ż ka na strychach, w garaż ach i pod szopami, gotują wesoł o na ulicy we wspó lnych kuchniach i piją wino w nocy w zakamarkach dziedziń có w mistrza wś ró d skorodowanej sowieckiej „Woł gi” ” i „Moskwicz-2141”. Albo ich mentalnoś ć jest taka, albo tę sknota za „przeklę tą przeszł oś cią ” utknę ł a, albo woł a patologiczna oszczę dnoś ć , albo coś innego…. Nie potrafię wyjaś nić tego zjawiska i nie potrzebuję tego wszystkiego, nie jestem etnologiem.
Po prostu myś lę , ż e w naszych czasach, kiedy za stosunkowo niewielkie pienią dze moż na się ś wietnie bawić w doś ć odległ ych zaką tkach bł ę kitnej kuli, wydać pienią dze i cenny dzień wakacji na nudną rozrywkę w niespokojnym buł garskim buszu, któ rego mieszkań cy jeszcze się nie nauczyli lub są zbyt leniwi, aby pracować dla turystó w, nie jest to do koń ca rozsą dne.
Jednocześ nie wcale nie wzywam do bojkotu Buł garii jako miejsca na wakacje w ogó le, ponieważ są w tym kraju miejsca, w któ rych moż na spę dzić cudowne wakacje. Trzeba tylko uważ niej wybierać te miejsca : -).