Serenada Alpejska
Wybraliś my się na wycieczkę wysokogó rską z Incomarthur, wizytó wką turystyki. Cudowny ś wiat do otwarcia, do podniesienia horyzontó w. Wę gry był y pierwsze - zostawiają c tu wszystkie problemy, zamieniliś my się w turystó w: W biegu uczyliś my się , jak witać kraj: "Jó reggelt, Magyarorszá g! " - och, a ich ję zyk jest trudny! Pierwszym przystankiem na Wę grzech był jeden. W Nyiregyhá za, w pobliż u Tesco, weszli do naszego autobusu. Polska zał oga nas zawiozł a - Marek, Mirek - od razu nasza! Jeź dzili po cał ym kraju, aby zbadać go z zewną trz! Wjeż dż amy do Miszkolca-Tapolca i odwiedzamy ł aź nię . W jaskini Verkhed znajduje się przepię kna grota - Potok pę dzi wody termalne: wodospad, whirlpool, kopulasty firmament w gwiazdach. Zmyli kurz drogowy, wyką pali się - rozweselili ducha! Nasza droga dociera do Egeru – miasto od razu zachwyca staroż ytną fortecą bojownikó w i pał acem biskupim, heroiczną rzeź bą i arcydzieł em architektury, nawet muzuł mań ski minaret zaglą dał w przepaś ć ! Wszystko został o umieszczone w Egerze, wszystko był o odwiedzane z entuzjazmem. A wieczorem zajrzeli do piwnicy. Byliś my tam hojnie potraktowani, wino ł adnie nalane, Ten wę gierski gulasz to prawdziwa odwaga! Czekał na nas Budapeszt: po lewej Buda, po prawej Pest. W biał ym kamieniu zbocze gó ry to sam Baszta Rybacka. Moż emy zobaczyć fortecę Buda - och, jaka jest pię kna! A poniż ej, za Dunajem, spotyka nas sam Parlament! Cał oś ć aż urowa i pompatyczna, w sł ynnym ró ż owym kamieniu Od dwustu lat stoi i prowadzi kraj. A na Placu Bohateró w ich Kró lowie i ksią ż ę ta stoją na straż y przez wieki – tak oddają cześ ć swoim, przyjacioł om! Jechaliś my też metrem - jako pierwsze powstał o na cał ym kontynencie. Wiedz, ż e postę p postę puje szybciej! Wszę dzie robiliś my sobie zdję cia, potem spacerowaliś my po mieś cie: zoo, Vaydahunyad i ł aź nia Szé chenyi. Widać wyspę na ś rodku Dunaju: Margaret to zaką tek raju. Na statku odbył a się podró ż do niesamowitej przyrody. A wieczorem Budapeszt zajaś niał ś wiatł ami wokó ł nas. I pod pluskiem wó d Dunaju przetoczył się przez nas statek. W Wyszehradzie doceniliś my dolinę Dunaju. Wspię li się do fortecy nad nią - wię c zakrę t jest bardziej widoczny. W Centedrze zaskoczył nas marcepanowy stiuk. I był y też zakupy: kupił am każ dą pamią tkę . Wię c dotarliś my do Cesarskiego Wiednia. Tu wszystko jest wzniosł e i wspaniał e, Tu pracowali wielcy kompozytorzy, Swoją muzyką podbijali planetę . Nastę pnie obiad u Rosjan w restauracji Z wiedeń ską kawą w oryginale. W Schö nbrunn dowiedzieliś my się , ż e Habsburgowie poś lubili swoich krewnych, aby zachować dla siebie wł adzę . Sopron był o uroczym miastem - podbił o pię kno ś redniowiecznych budowli, luksus swoich posiadł oś ci. Dziwny fakt: został przydzielony do ziemi austriackiej, I przysią gł wiernoś ć swoim ukochanym Wę grom na zawsze, O czym podpisał się na „Bramie Wiernoś ci” na wież y. A nad ranem Austriak odjechał do Grazu. Chodziliś my po jego pał acach i koś cioł ach, wchodziliś my nawet na urokliwe podwó rka, a cudowne domy po prostu nas zachwycał y. Spojrzeliś my na Mur-insel, Kunsthaus też się przyjrzał . Kolejka podniosł a się na wzgó rze zamkowe, Wokó ł krajobrazu, aby wszyscy mogli go zobaczyć . Salzkamergut już jest w drodze - sł ynie z soli. Oczy podziwiają cych nie moż na oderwać od pię kna - Jeziora, gó ry, urokliwe miasteczka! Na Pojezierzu mieliś my szczę ś cie - tam sł oń ce nam dobrze dawał o. Widzą c Wolfganga i Hallstatta, cieszyli się lokalną przyrodą . Wieczorem pojechaliś my do Salzburga - zwiedziliś my klasztor arcybiskupi. Pod deszczowym niebem kontemplowano Twierdzę Hohensalzburg. Szliś my przez cudowny park Mirabell, powoli zbliż aliś my się do domó w Mozarta: Jakby zaczę ł y grać struny skrzypiec - Przyjechaliś my odwiedzić wielkiego mistrza. Dotarliś my bezpiecznie do Niemiec - chodziliś my trochę po Monachium i nie mogliś my ominą ć koś cioł a. Po obejrzeniu spektaklu na wież y ratusza chodź my na piwo do legowiska nazistó w. Teraz nasza droga do upragnionego celu – krzyczeli radoś nie „Hurra! ” Gdy tam dotarliś my. Zakochał się w nas region szwajcarski - pogoda był a ciepł a, a sł oń ce nam dawał o. Oś nież one szczyty bł yszczą , jeziora bł yszczą turkusem, Po ł ą kach spacerują krowy, a miasteczka są jak na zdję ciu. A powietrze jest takie krystalicznie czyste - nigdy bym się nie rozstał a i został am tu na zawsze! Interlaken był pierwszym i zatrzymał nas na trzy noce. Kupili tam wszystkie zegarki i nakarmili nas fondue. Spotkaliś my się z Jungefrau, ką paną w Tunazeya - Ze wszystkiego byliś my zadowoleni. Gruyers to cudowne miasto na szczycie Alp. Tu grał y dla nas althorny, tu widzieliś my fortecę . Poczę stowali nas lokalnym serem i zaproponowali, ż e kupią wszystkich. W Vevey zostaliś my zaproszeni nad Jezioro Genewskie, by uchwycić sł ynnego Charliego. I ró wnież uhonorowaliś my Gogola, naszego ukochanego pisarza, I doceniliś my napis w naszym ojczystym ję zyku. Montreux to kurortowy raj dla tych, któ rzy chcą odpoczą ć od wszystkich. Merkury i Nabokov byli tam goś ć mi, nie odrywali oczu od riwiery. Zabrano nas do zamku Chillon, przekazano nam wszystkie informacje. Nie mogliś my przejś ć Jeziorem Genewskim bez podziwu! Wspinają c się na autostradę , Nasza ś cież ka wiodł a w Lave-les-Baney. Uderzył o nas ż ywe ź ró dł o - Odmł odzone w trzy godziny. A rano pojechaliś my do dwó ch stolic. Przekroczywszy przeł ę cz Brü ning i widzą c pię kno kraju ze szczytu gó r, wszyscy zrobiliś my sobie zdję cia na pamią tkę . W Lucernie zobaczyliś my pomnik: „Umierają cego lwa” oddano hoł d. Wę drowaliś my po mostach i przytulnych uliczkach, nie zapomnieliś my też odwiedzić koś cioł ó w. Zakochaliś my się w stolicy Bernie, doceniliś my Zytgloggeturm. Widzieliś my niedź wiedzie na Aare, Napiliś my się wody z fontann. A w Zurychu wszyscy byliś my oczarowani klasztorem. Tam ś wiecił y nam witraż e Chagalla. Przeszliś my się trochę wzdł uż Bahnhofstrasse, poszliś my zobaczyć , gdzie przez kró tki czas mieszkał Iljicz. Wodospad na Renie to cud! Nikt nie zachorował . Co prawda nasze ł odzie się koł ysał y, ale zdję cia wyszł y super. I wszyscy uś miechali się radoś nie. Odwiedziliś my Liechtenstein, Vaduz - stolicę , któ rą widzieliś my: Ani miasto, ani park, Z zamkiem kró lujemy na wzgó rzach. Choć przez dł ugi czas przetaczano nas przez tunele, do perł y Tyrolu dotarliś my jeszcze wieczorem. Pię kny Innsbruck - miasteczko nie jest mał e, zimą poż ar Olimpu trwał dwukrotnie. Spacerują c po dworskim parku, prę gierz miną ł i ł uk triumfalny. Spotkaliś my pię kne domy w zaciszu ulic i wzdł uż mostó w dotarliś my do nabrzeż a Ying. Z "Sercem Alp" - Tyrol - poż egnanie W Wattens zatrzymaliś my się przy "Swarovski". Tam, w jaskini, cyrkonie bł yszczał y jasno dla nas, Milo został zaproszony do odwiedzenia. Ze smutkiem poż egnaliś my Alpy, Wyruszamy w drogę powrotną , Przed nami nasz drogi dom, Spotkanie z Ojczyzną , z rodziną . Dzień w trasie, wieczó r w Gyor: znowu morze wraż eń ! Oto nasz ostatni przystanek, a teraz droga do domu! Poł oż ony nad trzema rzekami, w przeszł oś ci waż ny bastion. Dziś sł ynie z koś cioł ó w i ż elaznego koguta. Rzucamy poż egnalne spojrzenie do Budapesztu, I dalej - ś pieszymy do Chopu, nasz kochany! Na trasie przejechaliś my cał e 5000 kilometró w. Podzię kowania dla polskich wirtuozó w Za cał ą sł uż bę , za walecznoś ć , Za rzetelnoś ć , umieję tnoś ci. Każ dy dostał paszę -przewodnika - patrzy na wszystkich ze znuż eniem, I marzy o tym, ż eby odespać , ż eby zobaczyć swó j lud. Wszę dzie nas pysznie karmił , wszystko nam opowiadał , pł acił . Nie odwró cił tematu od nieznoś nych turystó w. Wszyscy mu dzię kujemy: za tolerancję i skrajnoś ć , Za wysoką inteligencję , wieloję zyczny dialekt! Obyś zawsze był zdrowy, poszerzał swoje horyzonty. I znowu pojedziemy nową trasą !