Boże Narodzenie wokół nas

Oto interesują cy sen (ten, któ ry się nie zmaterializował ). : ) Myś lisz o tym, wyobraż asz sobie, dą ż ysz do tego. Ale wszystko to dzieje się z OBRAZEM snu, któ ry masz w gł owie i, jak pokazuje praktyka, nie ma to nic wspó lnego z jego ucieleś nionym podobień stwem. Ale tak jest - filozoficzna dygresja. Ale w rzeczywistoś ci…
O jarmarkach boż onarodzeniowych marzył am dł ugo i gę sto, delektował am się nimi, wyobraż ał am je sobie, dosł ownie ich poż ą dał am. A raz nawet prawie do nich dotarł em, ale zł y los nie dał nam moż liwoś ci ponownego zjednoczenia. I tak w koń cu zdecydował em – teraz albo nigdy i dzielnie wzią ł em bilety lotnicze. Oczywiś cie do Wiednia. Bo to jest miasto, któ re uwielbiam, a trzyletnia rozł ą ka z nim bardzo mnie przygnę bił a. I tak okazał o się , ż e ł ą czymy zwykł e przyjemne z magicznie przyjemnym.
I nie bę dę Cię teraz obcią ż ać opowieś cią o widokach, któ re widział em podczas podró ż y, o wraż eniach z podró ż y do Linzu i Grazu, o opactwie „Austriackim Opactwie Escorial” w Klosterneuburgu i innych przygodach – chcę zadedykować tę historię wył ą cznie do odpowiedzi na pytanie, czy otrzymał em, ż e jestem tym, o co tak bardzo zabiegał em. A najciekawsze jest to, ż e nie bę dzie tu jednoznacznej odpowiedzi.
Bo wyobraż ał em sobie takie jarmarki boż onarodzeniowe (zdję cie stą d) :
Kiedy drzewa wydają się dwa razy bardziej puszyste z powodu ś niegu owinię tego wokó ł nich, kiedy ś wiatł a tajemniczo migoczą w wdzię cznym tań cu pł atkó w ś niegu, kiedy lekki mró z zamienia kieliszek grzanego wina ze zwykł ego pijań stwa w pilną potrzebę i wszystko to wprowadza cię w stan euforii. Wł aś nie na to się szykował am – kupił am, przepraszam za intymny detal, bieliznę termiczną , ciepł e skarpetki i jeszcze cieplejszą kurtkę , czapkę z pysznym pomponem i rę kawiczki z jelonkiem. I już marzył em, ile litró w grzanego wina i/lub ponczu mó gł bym wypić w jedną osobę , gdyby tylko w centrum Wiednia zadeklarowano okoł o 14 gł ó wnych jarmarkó w, duż o dodatkowych w każ dej dzielnicy, a był y też tematyczne takie jak afrykań skie Boż e Narodzenie czy Boż e Narodzenie dla kotó w i psó w. Ogó lnie czekał em i tę sknił em za czymś takim - "Boż e Narodzenie jest wokó ł nas ! . . Wyjdź pod boż onarodzeniowy ś nieg! ”.
Ale ż ycie to naprawił o, jak powiedzieli w sł ynnym sowieckim filmie. Pierwszy i praktycznie jedyny ś nieg w cał ej Austrii widzieliś my z okna pocią gu w drodze z Wiednia do Grazu podczas przechodzenia przez gó ry (przepraszam, zdję cie tylko z telefonu).
Có ż , podczas naszego ostatniego dnia w Wiedniu w powietrzu zawisł o kilka pł atkó w ś niegu. I nawet wtedy je widzieliś my, myś lę , bo wspię liś my się na wież ę Stephansdom, bliż ej nieba! ; ))
Wię c ś wią teczny ś nieg w ogó le się nie sprawdził ! Lepiej był o z „Boż e Narodzenie Wokó ł Nas” – miasta ozdobiono ś wią tecznymi iluminacjami, któ re jednak widoczne są tylko wieczorem, a w cią gu dnia wyglą dają jak dziwna wią zka drutó w.
Sklepy, restauracje i hotele ró wnież są w niektó rych miejscach udekorowane w bardzo ś wią teczny sposó b, ale znowu jest to lepiej zauważ alne w nocy.
Nawet Kunsthistorisches Museum nie jest daleko w tyle – z wyją tkiem oddzielnej wystawy „Caravaggio i Bernini”.
Podobają mu się ró wnież znaki Ś wią t wpisane w luksusowe wnę trza.
Oczywiś cie szopki są wszę dzie – widział em ich wystarczają co duż o w cał oś ci – z ultraawangardy przed kasynem w Linzu…
. . . do najwię kszej austriackiej szopki w najwię kszej austriackiej katedrze w Linzu. . .
. . . a takż e Lodowa Szopka (jak się nie topi? ) na dziedziń cu Landhausu w Grazu.
I nie mó wię o 12 szopkach w parku przed Ratuszem, któ re moż na oglą dać przy muzyce, o wystawie raczej niestandardowych szopek w Katedrze Ś w. Piotra na Graben...
. . . lub na przykł ad o wspaniał ej szopce w Minoritenkirche. . .
. . . znajduje się dokł adnie naprzeciwko kopii fresku Ostatnia Wieczerza.
Tak, wszę dzie są jarmarki boż onarodzeniowe – tutaj wszystko jest uczciwe! ; ))) Ale po wizycie w dwó ch z nich pierwszego wieczoru po moim przyjeź dzie do Wiednia, wycią gną ł em dla siebie kilka, powiedzmy, otrzeź wiają cych wnioskó w, któ re pó ź niej okazał y się prawdziwe.
Po pierwsze, jest tam duż o ludzi. Jest tam duż o ludzi! A w dzień wolny, aby zaszaleć , ile osó b!
Po drugie, wię kszoś ć obecnych, powiedzmy sobie szczerze, nie wie, co ze sobą zrobić , poza jedzeniem i robieniem zdję ć z choinką , albo na odmianę … grzebanie w sianie! : )
Nawet prześ cignę liś my innych w kreatywnoś ci, ponieważ fotografowaliś my ró wnież kubki do grzanego wina. ; ))
Po trzecie, kubki też był y najeż one haczykiem – ich obję toś ć to tylko 250 ml (aw niektó rych przypadkach 200 ml), a kubek moich marzeń miał co najmniej pó ł litra. : )
Po czwarte, nie rzucajcie we mnie kapciami, ale targi znajdują się w najczę ś ciej odwiedzanych miejscach i nie pozwalają na podziwianie zabytkó w jako takich. I dobrze, jeś li to Belvedere. . .
. . . lub na przykł ad Karlschkirche, któ ry widział em 100 razy w ró ż nych postaciach.
A jeś li jest to na przykł ad centralny plac Linzu, któ ry odwiedził em po raz pierwszy, uważ any jest za najwię kszy ś redniowieczny plac w Austrii i nie moż na nawet oszacować jego wielkoś ci…
. . . lub Graz, gdzie prawie niemoż liwe jest zł apanie ogó lnego widoku na ratusz ze wzglę du na domy jarmarku boż onarodzeniowego. . .
. . . albo plac Freyung ze szkockim klasztorem, z któ rego widać tylko wierzchoł ki, to jakoś jest to trochę denerwują ce.
Ponownie ulubiony sł oń Sisi (a takż e mó j) na placu Marii Teresy musiał przedzierać się przez tył sceny, na któ rej odbywał się ś wią teczny koncert! ; ))
Pogoda ró wnież „szeptał a”, gdy w upalny (okoł o +12) sł oneczny dzień w poł owie grudnia przybyliś my do Klosterneuburga i podziwialiś my klomby z bratkami i kwitną cymi ró ż ami.
Tak, opactwo jest niesamowicie fotogeniczne w sł oneczną pogodę na tle przeszywają cego bł ę kitu nieba.
Tak, a oł tarz Verdun i inne pię knoś ci skarbca nie zależ ą od pogody.
Ale gdzie jest Duch Ś wią t Boż ego Narodzenia, z wyją tkiem obecnoś ci wień ca adwentowego w miejscowej katedrze. . .
. . . i niedzielny rabat z okazji tego samego Adwentu na szampana, któ ry był jednym z powodó w, któ re skł onił y mnie do wyjazdu na zimę do Wiednia (szampan nie został jeszcze rozpakowany, wię c nie ma zdję ć ). ; )))
I widoki na most-wyspę Murinsel na rzece Mur, któ ra przepł ywa przez Graz. . .
. . . lub otoczenie na gó rze Schlossberg z zieloną trawą i drzewami. . .
. . . kiedy jakoś od razu zdajesz sobie sprawę , ż e za dwa tygodnie nadejdą Ś wię ta i na pewno są wokó ł nas! ; )))
Taka skandaliczna sytuacja z pogodą powoduje, ż e od czasu do czasu zmieniamy grzane wino i pijemy aperol-spritz (napó j z letnich werand). . .
. . . lub szampana, co absolutnie nie wchodzi w rachubę!! !
To prawda, ż e brak sł oń ca tak naprawdę nie ratuje sytuacji - po prostu panorama Linzu, któ ra leż y poniż ej, nie jest tak dobrze widoczna z gó ry Pö stlingberg.
A widoki na most Nibelungen, ulice miasta i zabytki są trochę nudne, choć nie pozbawione uroku.
I to mnie zasmuca, w przeciwień stwie do jagnię ciny na lokalnym jarmarku boż onarodzeniowym. : )
To prawda, ż e dekoracyjna kapusta na Placu Ratuszowym okazał a się sukcesem, a jeś li spojrzysz na nią z daleka, wyglą da nawet jak wielokolorowa zaspa.
Ale nie myś l, ż e obraz jest cał kowicie nieestetyczny. Kiedy na ziemi zapada zmierzch. . .
. . . a potem ś wią teczne oś wietlenie ś wieci jaś niej. . .
. . . wtedy zaczynasz zanurzać się w wakacyjnej atmosferze!
Dziwne sploty drutó w zamieniają się w anioł y.
Sł ynne „ż yrandole” na Graben wywoł ują wraż enie, ż e jesteś w ogromnej sali balowej, a Kopciuszek zaraz wyleci z przejeż dż ają cego powozu. : )
Gabloty ró wnież wyglą dają bardziej elegancko i bajecznie!
Boż onarodzeniowe bale i zabawki mienią się kuszą co na straganach.
I gdzieś w gł ę bi duszy zaczyna narastać uczucie, ż e to wszystko – kupowanie biletó w, opł at, zmartwień itd. – nie poszł o na marne…
A kiedy ostatniego wieczoru w Wiedniu szliś my wzdł uż opustoszał ego Hofburga, podziwiają c cesarski jarmark boż onarodzeniowy na Michaelerplatz…
. . . wyszliś my zza Burgtheater do ratusza i zobaczyliś my TO. . .
. . . Zdał em sobie sprawę , ż e nadchodzą Ś wię ta Boż ego Narodzenia! Tu i teraz! Wokó ł nas! : )))
Prawdopodobnie sł usznie nasza droga potoczył a się tak, ż e na koniec wyprawy wylą dowaliś my na najważ niejszym jarmarku boż onarodzeniowym w Wiedniu i cał ej Austrii - Bazarze Dziecią tka Jezus. Był o to apogeum naszej przedś wią tecznej podró ż y i zmusił o nas do ponownego przemyś lenia niektó rych wnioskó w wycią gnię tych do tego momentu. Ale to był o pó ź niej, ale na razie po prostu cieszyliś my się ś wią teczną atmosferą , podziwiają c symboliczny „Herzerlbaum” – drzewo o 200 lś nią cych sercach.
Dla tych wszystkich bał wanó w, ś wią tecznych zabawek, pił ek, pię knego ratusza.
I w tym momencie nie miał o dla mnie znaczenia, ż e kubek grzanego wina ma tylko 250 ml, bo tak mał a iloś ć wystarczy na wakacje! ; )))
Lecieliś my z Wiednia w szary, pochmurny dzień , któ ry ł askawie dał nam kilka pł atkó w ś niegu na Stephansplatz. Ale teraz to już nie mogł o zepsuć mi przedś wią tecznego nastroju i poczucia, ż e wcią ż udał o mi się speł nić moje marzenie! Nawet jeś li faktycznie okazał o się to nie do koń ca takie, jakim się wydawał o z daleka! W każ dym razie był am pewna, ż e „Boż e Narodzenie jest wszę dzie wokó ł nas! A jeś li w niego wierzysz, wyjdź pod boż onarodzeniowy ś nieg! ”.
S. C. Opinia autora, wyraż ona w tej historii, opiera się wył ą cznie na jego osobistych wraż eniach i uczuciach iw ż aden sposó b nie jest chę cią negatywnego wpł ynię cia na czyją kolwiek decyzję o odwiedzeniu (lub nie odwiedzeniu) ś wią tecznej Europy. W koń cu, dopó ki nie spró bujesz czegoś osobiś cie, nie bę dziesz wiedział , czy tego potrzebujesz! ; )))
S. PS Gratuluję wszystkim czytelnikom TurPravdy ś wią t Boż ego Narodzenia i Nowego Roku! Szczę ś liwe nowe podró ż e i niech speł nią się Twoje marzenia!
Gorąco popieram chęć ponownego odwiedzenia targów wiedeńskich! :))) A te kubki są śliczne jak prezenty: tanie (nawet skromne magnesy - od 5 euro, a kubek - 4) i na pewno nie wściekłe w sensie „normalny w tych okolicznościach będzie ciągnąć z piwem”, pełny pełnoprawny prezent. Więc będąc przedsiębiorczym, możesz osobiście kolędować trzema kubkami na prezenty))) Nie zamierzałem opuszczać swojego, myślałem, że dam go jednemu przyjacielowi. Wróciłem, zajrzałem do domu, zajrzałem - i podsłuchiwałem ((((( :)))) Zostawiłem to dla siebie. Ten kubek wydał mi się taki ładny, a kawałek Wiednia, w domu jakoś inaczej odbierasz, nostalgia zalany.Kubek w pełnym rozkwicie: herbata, kawa, kakao, woda... Trochę więcej - i zacznę z niego pić zupę))))) Inne przybory do picia są zupełnie zapomniane)))
Горячо поддерживаю стремление посетить еще раз венские ярмарки! :))) А эти кружки - прелесть как хороши в качестве подарков: дешево (даже скромные магниты - от 5 евро, а кружка - 4) и уж никак не сердито в плане "нормалек при сложившихся обстоятельствах с пивом потянет", полноценный ведь подарок . Так что будучи предпринимательным, тремя кружками для подарков можно лично себе четвертую наколядовать))) Я свою не собиралась оставлять, думала что подарю одному знакомому. Вернулась, дома посмотрела-посмотрела - и зажучила((((( :)))) оставила себе. Такой симпатичной мне эта кружка показалась, да и кусочек Вены, дома как то иначе воспринимаешь, ностальгия попёрла. Кружка вовсю в ходу: чай, кофе, какао, вода. Еще немного - и суп начну из нее пить))))) Другая питьевая посуда начисто забыта)))
dziękuję vasyusha! Dzięki!! Dzięki!!! Siedzenie, czytanie, prawie płacz... Jarmark bożonarodzeniowy. To cud. To jest bajka. Przykro mi, że nie podobało ci się to w pełni. (Chociaż jest taka dobra.) Dla mnie te jarmarki to przede wszystkim zapachy. Piernik.... Na mojej ścianie, na wstążce, jest świąteczny piernik monachijski. Czasami to czuję i pamiętam. Zapach piernika. Zapach świeżego karmelu. Odurzający zapach parówek i kiełbasek. Zapach grzanego wina. Trochę dymu z piecyków. A ludzie... Oto para z jakiegoś amerykańskiego outbacku, takiego jak Nebraska. Pani pachnie ogłuszająco Chanel No. 5, a wieśniak pachnie szlachetnym, nieskazitelnym Cacharel dla homerów. Albo Chińczycy przeszli z zapachem Pen Haligon Blenheim. Dla niego ten zapach reprezentuje luksus, ale dla nas to po prostu „tata poszedł do pracy”, ponieważ Blenheim to woda kolońska Wars w sowieckim światopoglądzie. Potem lekki zapach marihuany. Potem ostry zapach Jägermeistera i znowu grzane wino. Nie mogę już pisać.
Poszedłem powąchać pierniki.
vasyusha Спасибо! Спасибо!! Спасибо!!! Сижу, читаю, почти рыдаю... Рождественская ярмарка. Это же чудо. Это сказка. Жаль, что Вы не в полной мере насладились ею. ( Хотя и так хорошо.) Для меня эти ярмарки , в первую очередь - запахи. Пряники.... У меня на стене , на ленте висит рождественский Мюнхенский пряник. Я его иногда нюхаю и вспоминаю. Запах пряников. Запах свежей карамели. Опьяняющие запахи сарделек и сосисок. Запах глинтвейна. Немного дымка от жаровен. И люди... Вот пара из какого -нибудь американского захолустья типа Небраски. От дамы оглушительно пахнет Шанелью № 5, а от реднека благородным, безупречным Кашарелью для хомов. Или вот китаец прошел с запахом Пен Халигон Бленейм. Для него этот запах олицетворяет роскошь, а для нас всего лишь "Папа ушел на работу " ибо Бленейм - это одеколон Варс в советском мироощущении. Потом легкий запах марьиванны. Потом резкой запах Егермайстера и опять глинтвейна. Не могу больше писать. Пошел нюхать пряник.
dziękuję vasyusha! Dzięki!! Dzięki!!! Siedzenie, czytanie, prawie płacz... Jarmark bożonarodzeniowy. To cud. To jest bajka. Przykro mi, że nie podobało ci się to w pełni. (Chociaż jest taka dobra.) Dla mnie te jarmarki to przede wszystkim zapachy. Piernik.... Na mojej ścianie, na wstążce, jest świąteczny piernik monachijski. Czasami to czuję i pamiętam. Zapach piernika. Zapach świeżego karmelu. Odurzający zapach parówek i kiełbasek. Zapach grzanego wina. Trochę dymu z piecyków. A ludzie... Oto para z jakiegoś amerykańskiego outbacku, takiego jak Nebraska. Pani pachnie ogłuszająco Chanel No. 5, a wieśniak pachnie szlachetnym, nieskazitelnym Cacharel dla chałupników. Albo Chińczycy przeszli z zapachem Pen Haligon Blenheim. Dla niego ten zapach reprezentuje luksus, ale dla nas to po prostu „tata poszedł do pracy”, ponieważ Blenheim to woda kolońska Wars w sowieckim światopoglądzie. Potem lekki zapach marihuany. Potem ostry zapach Jägermeistera i znowu grzane wino. Nie mogę już pisać. Poszedłem powąchać pierniki.
vasyusha Спасибо! Спасибо!! Спасибо!!! Сижу, читаю, почти рыдаю... Рождественская ярмарка. Это же чудо. Это сказка. Жаль, что Вы не в полной мере насладились ею. ( Хотя и так хорошо.) Для меня эти ярмарки , в первую очередь - запахи. Пряники.... У меня на стене , на ленте висит рождественский Мюнхенский пряник. Я его иногда нюхаю и вспоминаю. Запах пряников. Запах свежей карамели. Опьяняющие запахи сарделек и сосисок. Запах глинтвейна. Немного дымка от жаровен. И люди... Вот пара из какого -нибудь американского захолустья типа Небраски. От дамы оглушительно пахнет Шанелью № 5, а от реднека благородным, безупречным Кашарелью для хомов. Или вот китаец прошел с запахом Пен Халигон Бленейм. Для него этот запах олицетворяет роскошь, а для нас всего лишь "Папа ушел на работу " ибо Бленейм - это одеколон Варс в советском мироощущении. Потом легкий запах марьиванны. Потом резкой запах Егермайстера и опять глинтвейна. Не могу больше писать. Пошел нюхать пряник.
Kolia_oro.egor, mam nadzieję, że „prawie szlochałeś” nie z powodu tego, jak źle została przedstawiona historia o jarmarkach bożonarodzeniowych! ;)))
I tak, są pierniki - to tylko przestępstwo. Muszą podziwiać i wąchać! Aby zapamiętać najbardziej magiczne chwile!
A kociołki też są niezapomniane! Pierwszy raz spróbowałam pieczonych kasztanów na jarmarku w Linzu – smak taki sobie, ale to istotna sprawa. :)))
PS Zdjęcie tego samego szampana zostało dodane do albumu opowiadań, w imię którego praktycznie rozpoczęła się cała wyprawa na targi. Jeszcze raz potwierdzam - bardzo dobry smak! śmiało mogę polecić! :)))
Kolia_oro.egor, надеюсь, что Вы "почти рыдали" не от того, как паршиво изложен рассказ о рождественских ярмарках! ;)))
А пряники там да - есть их просто преступление. Ими надо любоваться и нюхать! Чтобы вспомнить самые волшебные моменты!
И жаровни тоже запомнились! Впервые попробовала жареные каштаны на ярмарке в Линце - на вкус так себе, но зато ж знаковая вещь. :)))
П.С. В альбом рассказа добавлено фото того самого шампанского, ради которого практически и затевалась вся поездка на ярмарки. В очередной раз подтверждаю - весьма недурственный вкус! Смело могу рекомендовать! :)))
Kolia_oro.egor, mam nadzieję, że „prawie szlochałeś” nie z powodu tego, jak źle została przedstawiona historia o jarmarkach bożonarodzeniowych! ;)))
I tak, są pierniki - to tylko przestępstwo. Muszą podziwiać i wąchać! Aby zapamiętać najbardziej magiczne chwile!
A kociołki też są niezapomniane! Pierwszy raz spróbowałam pieczonych kasztanów na jarmarku w Linzu – smak taki sobie, ale to istotna sprawa. :)))
PS Zdjęcie tego samego szampana zostało dodane do albumu opowiadań, w imię którego praktycznie rozpoczęła się cała wyprawa na targi. Jeszcze raz potwierdzam - bardzo dobry smak! śmiało mogę polecić! :)))
Kolia_oro.egor, надеюсь, что Вы "почти рыдали" не от того, как паршиво изложен рассказ о рождественских ярмарках! ;)))
А пряники там да - есть их просто преступление. Ими надо любоваться и нюхать! Чтобы вспомнить самые волшебные моменты!
И жаровни тоже запомнились! Впервые попробовала жареные каштаны на ярмарке в Линце - на вкус так себе, но зато ж знаковая вещь. :)))
П.С. В альбом рассказа добавлено фото того самого шампанского, ради которого практически и затевалась вся поездка на ярмарки. В очередной раз подтверждаю - весьма недурственный вкус! Смело могу рекомендовать! :)))