Autor:
Data zakupu usługi: 30 styczeń 2018 Pisemny: 18 czerwiec 2018 |
|
Biuro podróży: JoinUp Туроператор (Kijów) Typ usługi: пакетный тур |
Wakacje zaczęliśmy planować zaraz po świętowaniu Nowego Roku, mimo że nasz najmłodszy synek miał wtedy zaledwie 2 miesiące. Decydując się na hotel, termin wypoczynku - od 27 maja do 3 czerwca, wybierając najdogodniejszą dla nas opcję lotu z 2 małymi dziećmi, pod koniec stycznia opłaciliśmy vouchery na 6 osób i zaczęliśmy powoli przygotowywać się do wyjazd. Nie martwiliśmy się o nic, ponieważ od ponad roku podróżujemy po całym świecie z naszym biurem podróży. Ale, jak się okazało, trzeba było się martwić, bo lecieliśmy z touroperatora JoinUp.
Na miesiąc przed wylotem otrzymaliśmy informację, że lotnisko w Zaporożu, z którego mieliśmy rozpocząć podróż, jest zamykane z powodu przebudowy, a wszystkie loty zostały przeniesione do Charkowa. Po namyśle postanowiliśmy nie korzystać z usług transferowych świadczonych przez organizatora wycieczki, ale pojechać własnym minibusem. Przecież transfer z Dniepru do Charkowa nie jest tak blisko, ale nie wiedzieliśmy, jak dzieci zachowają się na drodze i ile przystanków będziemy musieli zrobić, zanim dojedziemy na lotnisko.
W połowie maja nasz czas wyjazdu został przesunięty z 19:00 na 23:50, co oczywiście bardzo nas zdenerwowało. Wspominając najcieplejszymi słowami mecz Ligi Mistrzów, który w tym momencie odbywał się w Kijowie (wszak według touroperatora to właśnie przez to wydarzenie wszystkie loty są opóźnione), spakowaliśmy walizki i kupiliśmy wszystko, czego potrzebowaliśmy . Nieco później biuro podróży w naszym imieniu wysłało pismo do JoinUp z zapytaniem o możliwość rekompensaty pieniężnej za okres, w którym nie będziemy mieszkać w pokoju. Nie upieraliśmy się przy tym ustępstwie.
25 czerwca, na 2 dni przed wyjazdem, nasze biuro podróży informuje, że touroperator JoinUp otrzymał jako rekompensatę pieniężną kwotę, dość niezrozumiałą, a już na pewno nie za dzień mieszkania w dwóch pokojach. Szczególnie wtedy nie było czasu na uporządkowanie i wyjaśnienie, więc pomyśleliśmy, że to rodzaj komplementu za spóźnioną ugodę. Tego dnia otrzymaliśmy również od biura podróży nasze ubezpieczenie, informacje o lotach w obie strony oraz voucher na zameldowanie się w hotelu. W zgiełku przygotowań dokładnie sprawdziliśmy imiona i nazwiska wszystkich członków rodziny oraz serię paszportów międzynarodowych, ale nie myśleliśmy wcale, żeby patrzeć na datę, ale na próżno! Ale o tym trochę dalej.
Wydawało się nam i naszemu biuru podróży bardzo dziwne, że transfer na lotnisko był zaplanowany na 19:30, bo wtedy okazało się, że turyści mają mniej niż 3,5 godziny na pokonanie 250 km autobusem, odprawę na lot i wejście na pokład samolot. Albo kierowcy autobusów znali bardzo krótką drogę do Charkowa, albo organizator wycieczek miał jakieś informacje, których nie raczył podzielić się z ludźmi.
Na początku podróży na lotnisko nasze biuro podróży zasugerowało, że lot zostanie przełożony na 1:00, ale potwierdzenia nie mogliśmy nigdzie znaleźć, nawet na stronie lotniska. Nie trzeba dodawać, że wcale nie zdziwiły nas zmiany w godzinach odjazdów wskazane na tablicy wyników, gdy tylko weszliśmy do terminalu. Sfrustrowani ruszyliśmy szukać miejsca, aby mniej lub bardziej komfortowo poczekać na rozpoczęcie rejestracji. Tych miejsc nie było tak wiele: najwyżej 25 miejsc + 2 kawiarnie - a na to czeka co najmniej sto osób. Przepraszam za slang, ale marynowaliśmy z 2 małymi dziećmi (nagle zapomniałeś) na walizkach na lotnisku do 4:30! Tam karmiła najmłodszego i zmieniała mu pieluchę, bo pokój matki z dzieckiem był zamknięty. Wszyscy okryli się pieluchami syna, bo było dość chłodno, a jakoś nie przyszło im do głowy zabierać koców i ciepłych swetrów na nocleg w terminalu. Z tym wszystkim, podczas naszego pobytu na lotnisku, kolejny samolot poleciał do Turcji bez ani minuty opóźnienia.
Po spotkaniu ze świtem na niebie wylądowaliśmy w Antalyi około 7:00 rano. Zbliżając się do autobusu, który miał nas zawieźć do hotelu, byliśmy tak zmęczeni, że nie zwracaliśmy uwagi na jeden szczegół, który potem okazał się oczywisty. Nasza przewodniczka, „miła” dziewczyna o imieniu Ilona, wcale nie wyglądała na zmęczoną, jakby nie przespała całej nocy w autobusie, przytulając kierowcę, czekając na swoich turystów. Czy to oznacza, że transfer był pierwotnie zaplanowany na 8 rano 28 czerwca, a touroperator doskonale wiedział, że wcześniej nie wylądujemy w Turcji?
Co więcej, ten wspaniały przewodnik, zamiast ciepłych słów powitania i kilku ciekawych informacji o kraju, rzuca zdanie „nie jesteś pierwszy” i z pewnym roszczeniem w głosie opowiada o zawiłościach podpisanej przez nas umowy na loty czarterowe. Potem opowiada o denerwujących turystach, grozi nam, że w drodze powrotnej wyrzuci nas z lotu, jeśli nie spotkamy naszego hotelowego przewodnika, i doprawia wszystko prymitywnymi reklamami wyprawy ze skóry i futra. Ignorując większość jej nieprzyjaznych słów, czekaliśmy z całym sercem, aż autobus zatrzyma się w pobliżu hotelu Papillon Belvil, ponieważ wszystko powinno być tam w porządku.
Po wypełnieniu niezbędnych dokumentów w recepcji, dziewczyna uprzejmie zaprosiła nas na śniadanie na czas sprzątania pokoi. Po moim pytaniu: „Jak to czyszczą? Mieliśmy osiedlić się wieczorem 27 czerwca ”- wskazała na NASZ voucher, w którym data rozliczenia została zaznaczona czarno na białym w dniu 28.06.2018!
I wtedy układanka doszła do skutku… Dziwne odroczenia lotów, tajemnicze czasy przesiadek dla turystów, senny wygląd przewodniczki autobusowej i jej nieprzyjazny monolog (najlepszą obroną jest atak), dziwna rekompensata pieniężna na 2 dni przed rozpoczęciem podróży i tajemnicza zmiana w dniu zameldowania w voucherze. Po co robić wszystko po ludzku iz wyprzedzeniem ostrzegać ludzi o przyzwoitym opóźnieniu lotu, skoro można zachowywać się jak świnia i ukraść turystom dzień odpoczynku rzucając jałmużnę w twarz w formie odszkodowania z ramienia mistrza?!
Przez kolejne 3 godziny siedzieliśmy w holu hotelu, tam zmieniliśmy pieluchę najmłodszemu dziecku i nakarmiliśmy je, zanim usadowiliśmy się w naszych pokojach. Dziewczyny z recepcji szczerze nam współczuły i chciały pomóc, za co jesteśmy bardzo wdzięczni.
Pierwszego dnia w hotelu spaliśmy i zregenerowaliśmy się po locie, drugiego dnia napisałem pisemną skargę do głównego biura touroperatora JoinUp, którego tak bardzo kochaliśmy. Przewodniczka hotelowa Szamil obiecała zabrać skargę „w odpowiednie miejsce” (mam nadzieję, że nie do kosza, na pewno fotografowała mój cierpliwy rękopis w celu rozpowszechniania go na forach), a także umiejętnie naśladowała gwałtowna aktywność. O tak, upiłem się też na wycieczkach, z których jedną kupiliśmy. Zamiast 30 minut jazdy samochodem do Discovery Park, ogromnego terenu z realistycznymi dinozaurami i powrotu do hotelu na lunch (co było dla nas ważne!), mój mąż i 2-letnia córka dostali 3-godzinną wycieczkę. trip, mały, kręty, duszny obszar z zgrzybiałymi, rozpadającymi się gadami na naszych oczach. I gdyby nie ich szalona chęć dotarcia do hotelu na kolację, do trzeciego dnia wróciliby jak wszyscy.
Ale teraz zbliżał się dzień wyjazdu… 1 czerwca godzina wyjazdu przesunęła się z 13:30 na 22:40 (jesteś już zmęczony?). Ta informacja dotarła do nas od naszego biura podróży, ale JoinUp mistrzowsko utrzymał intrygę do północy 2 czerwca. W kwestii przedłużenia pokoju, aby nie siedzieć na walizkach przez kilka godzin, przewodnik hotelowy Szamil znowu nie mógł nam pomóc, mówią: „sam to rozwiąż”. Ponownie dzięki dziewczynom w recepcji bez problemu przedłużyliśmy pokój do 18:00, bardzo dziękuję (ale nie tobie JoinUp).
Bezpiecznie dostając się z hotelu na lotnisko, odprawiliśmy się na lot. Obok nas była też rejestracja do Charkowa, tylko ich wyjazd był o 23:50 (zrozumiecie, dlaczego o tym wszystkim mówię). Po przejściu kontroli paszportowej od razu spoczęliśmy na tablicy informacyjnej, na której (już rozumiecie, prawda?) nasz lot został przesunięty na 00:30. Kiedy byliśmy w pokoju matki z dzieckiem, a potem karmiliśmy najstarszą córkę w kawiarni, w poczekalni nie było pustych miejsc. Przez kolejne 2,5 godziny byliśmy w trybie oczekiwania na rozpoczęcie wejścia na pokład samolotu. Pamiętasz lot do Charkowa o 23:50? Więc poleciał zgodnie z planem, a godzina naszego odlotu zamarła na tablicy wyników z magicznym 00:30, choć zegar obok uparcie pokazywał godzinę już 01:00. Wyjechaliśmy około 01:30.
Po tych wakacjach powrót do zdrowia zajęło nam tydzień. Czułem się, jakbyśmy lecieli na Sri Lankę lub do Chin.
Tylko najcieplejsze i najprzyjemniejsze wspomnienia z hotelu. A my, babcie i najstarsze dziecko byliśmy bardzo zadowoleni z usług, terytorium, jedzenia i rozrywki. Istnieje wielkie pragnienie powrotu do Papillon Belvil. Ale nie z Join Up!