Recenzja biura podróży DAV Club (Kijów)

Zła wycieczka autobusowa z klubem DAV

Autor:
Data zakupu usługi: 13 kwiecień 2013
Pisemny: 08 może 2013
1.0
Biuro podróży: DAV Club (Kijów)
Typ usługi: экскурсионный тур

Wybraliśmy się na 6-dniową wycieczkę „Włoski Weekend”. Ze Lwowa wyjechaliśmy 27 kwietnia. Organizacja wycieczki jest po prostu okropna. To najprawdopodobniej ostatni raz, kiedy pojadę gdziekolwiek na wycieczkę autobusową. Przydzielono nam innego przewodnika, jakąś szaloną histeryczną kobietę, która po prostu zachwyciła nas swoim „sowieckim” podejściem. Mamy dużo stresu za własne pieniądze. Wszystko zaczęło się od Węgier, mieliśmy dzień wolny, a potem miała być wycieczka krajoznawcza, trochę wcześniej niż wyznaczona godzina doszliśmy do mostu łańcuchowego, ale nie znaleźliśmy autobusu, zaczęliśmy dzwonić do przewodnika Natalii, ale jej telefony były wyłączone, po półgodzinnej tułaczce nie mieliśmy innego wyjścia, jak wziąć taksówkę do naszego hotelu i zapłacić 28 euro za tę wątpliwą przyjemność. Radość nie znała granic. Jak się okazało, przewodnik nie ostrzegł nas, że na trasie z Budapesztu do Lublany nie będzie żadnych przystanków, a po drodze nie będziemy mogli kupić nic do jedzenia. Niesamowity! W Lublanie wszystko mniej więcej było, mieliśmy wolny czas, ale sił praktycznie nie było, przejazdy były twarde, nogi brzęczały jak skrzynka transformatorowa. Potem nastąpiła przeprowadzka do Włoch. Umieszczono nas w dobrym hotelu na obrzeżach świata, w wiosce, w której nie ma sklepów, w ogóle nic, ale nie było tak strasznie, jak czekało nas przed nami. Historia, która nam się przytrafiła, świadczy o „wysokim profesjonalizmie” naszego przewodnika. Przewodnik podczas całej wycieczki nie mówił nam, turystom, co robić w sytuacjach siły wyższej. Generalnie zgubiliśmy się w Wenecji. Na pociąg spóźniliśmy się o 20 minut. Kiedy dotarliśmy na stację, naszego przewodnika nie było, podobnie jak grupy. Nikt nawet do nas nie dzwonił. Mój telefon umierał, telefon mojego chłopaka nie działał, zaczęliśmy dzwonić do przewodniczki Natalii, kazała nam wsiąść do pociągu i dostać się na stację, której nazwy nie pamiętam. Problem w tym, że nawet miejscowi nie mogli nam pomóc znaleźć tej stacji, terminale biletowe po prostu o tym nie wiedziały. Ogólnie rozwiązanie problemu zostało opóźnione o trzy godziny. W efekcie dzielna włoska policja i nasz „piękny” przewodnik uwolnił nas z tej pułapki, ale ilość brudu i nieadekwatności, która się na nas wylała. przewodnik zabrał nam paszporty, kazał zapłacić 1060 hrywien osobom, które przez nas spóźniły się na pociąg, chociaż w rzeczywistości ludzi nie można było zatrzymać przez trzy i pół godziny, ale przez 40 minut, a potem nikt się nigdzie nie spóźniał. W ogóle zaczęła się z nas „nabijać” na oczach wszystkich, cała wycieczka była jak „wycieczka piknikowa z ulubioną nauczycielką”