Autor:
Data zakupu usługi: 29 październik 2015 Pisemny: 25 listopad 2015 |
|
Biuro podróży: Феерия Туроператор (Kijów) Typ usługi: экскурсионный тур, оформление визы |
Jak wielu obecnych klientów, kupiłem reputację firmy w przeszłości. Dobrze, że wybrałem się na weekendową wycieczkę do Polski, a nie dużą i długą trasę.
Plusy na pierwszym miejscu. Agencja na Artem ma bardzo miłych i profesjonalnych managerów. Pakiet dokumentów został przygotowany w taki sposób, że został nawet pochwalony w Punkcie Wizowym.
Dodatkowym plusem są ładne kosmetyczki na dokumenty. Dobry autobus (jednak pod koniec wentylacja zaczęła wyć). Duży wybór filmów w podróży.
Lublin w bonusie to także miła niespodzianka.
Dobry hotel w Warszawie - daleko od centrum (pół godziny autobusem), ale przestronne pokoje, nawet z kuchnią, obfite śniadanie, łóżka "nie zabite", lodówka, suszarka do włosów i inne turystyczne przyjemności, sklepy w pobliżu. ...
Teraz minusy. Główną wadą jest organizacja wycieczki. Widać, że wszyscy musieli być zebrani, postój techniczny przed kordonem i nikt nie jest winien, że jesteśmy piątym autobusem w kolejce po kordon… ale 4 godziny na granicy są męczące, mimo kilku dobre filmy.
Według Zamościa - wycieczka nie zrobiła wrażenia, nasz przewodnik (jest też eskortą - się spóźnił). Obiecał opowiedzieć o duchu - zapomniałem. Generalnie ma sporo opóźnień i niespełnionych obietnic na trasie - to taki „must have”.
Dzień w Warszawie - solidna "zabawa" - przewodnik w wieku emerytalnym, który absolutnie nie czuje grup - w zimny, chłodny poranek przez pół godziny tupaliśmy wokół pomnika, zamiast chodzić po Łazienkach i chociaż trochę popatrzeć na park i inne atrakcje. Kiedy wyjaśnił, jak dostać się z centrum do hotelu, zmylił połowę grupy. I po mieście - albo kłusem, albo pieszo. Opowiadał „klasycznie, monotonnie”… takie.
Największym rozczarowaniem jest wycieczka do Wilanowa. Jak się okazało, przeprowadzka z jednej dzielnicy Warszawy do drugiej i zakup biletów do pałacu i parku kosztowała 20 euro. A skoro spóźniliśmy się, nie dostaliśmy audioprzewodników, a po pałacu błąkaliśmy się jak niewidomi – czytaliśmy coś w jednej sali – i pobiegliśmy do drugiej, bo służba dosłownie zamykała za nami drzwi słowa - byliśmy ostatnimi gośćmi. Przewodnik jak zwykle obiecał zarówno audioprzewodniki, jak i wycieczkę i jak zwykle nic nie zrobił. Cóż, przynajmniej w parku nie było limitu odwiedzin. z drugiej strony źle zrozumieliśmy, gdzie spotykaliśmy się po wycieczce i czekaliśmy pół godziny w niewłaściwym miejscu. W rezultacie spóźniliśmy się - i nikt nas nie szukał. tak, żebyś zrozumiał.
Wracaliśmy przez Lublin. Patrzyliśmy na miasto, kiedy wszyscy byli w kościołach - Polacy mieli wielkie święto. Miasteczko jest małe i przyjemne. Nie wykupiliśmy wycieczki za dodatkowe pieniądze - udało nam się wystarczająco wysłuchać przewodnika. Swoją drogą, kiedy w autobusie opowiadał nam o Polsce, nie mogłem pozbyć się wrażenia, że czyta z kartki.
Wszystko, co wydarzyło się w Polsce, było trochę jak skonsumowanie – do miasta można się dostać, ale za tyle złotych. Można zwiedzać Lublin, kolejne „trzy kopiejki”. Po Wilanowie w wygórowanych cenach nie chciałem niczego.
Co tu dużo mówić - wycieczka pozostawiła uczucie rozczarowania. O Polsce i jej trzech pięknych miastach dowiedzieliśmy się, jak Moishe o Mozarcie od Rabinowicza, który coś mu zaśpiewał... Żadnych romantycznych opowieści, żadnych zabawnych historycznych anegdot - nic. Szkoda, że tak solidna i pozycjonowana jako przedstawicielka wysokiej jakości firmy turystycznej sprawiła, że wycieczka stała się rutynową nędzą.