Recenzja biura podróży Инкомартур 93 Туроператор (Kijów)

Viva, Włochy

Autor:
Data zakupu usługi: 19 może 2012
Pisemny: 11 czerwiec 2012
10.0
Biuro podróży: Инкомартур 93 Туроператор (Kijów)
Typ usługi: экскурсионный тур

Wycieczka „Viva Italiy” od 19 maja do 30 maja 2012 r.

Więc! Rozpoczynamy podróż. Kogo to obchodzi... pójdź za mną!

Po wizycie we Włoszech na pewno zgodzicie się z opinią Gogola: „Kto był we Włoszech, powie „przebacz” innym krajom. Kto był w niebie, nie będzie chciał przyjść na ziemię!” Wybierając się w podróż do Europy, Włoch po prostu nie da się zignorować. Ten wyjątkowy kraj łączy w sobie wszystko, co może być ciekawe. Tutaj zobaczyłeś wspaniałe naturalne krajobrazy i wyjątkową architekturę oraz najbogatsze dziedzictwo kulturowe i wykwintną narodową kuchnię i wina.

Nasza trasa: Węgry (Budapeszt) - Słowenia (Lublana - Nagykanizsa) - Włochy (Treviso - Triest - Werona - Piza - Padwa - Calentano - Florencja - San Gimignano - Siena - Panekale - Rzym - Watykan - Jezioro Trazymeńskie - Wenecja) - Słowenia ( Lendava)-Chop (Ukraina).

Spokojnie i pięknie mijamy granicę (naszą i węgierską) i jedziemy tranzytem przez Węgry do Budapesztu. Krótki postój, a potem Słowenia (Ljubljana). Jest zwiedzanie miasta, pięknego i spokojnego, i udajemy się do hotelu w miejscowości Nagykanizsa. Nocujemy, a rano jedząc śniadanie mijamy jeszcze spokojniej i jeszcze piękniej tzw. przestrzeń (granica między Słowenią a Włochami) Jest tylko znak (jak drogowskaz) i tyle ! Jesteśmy we WŁOSZECH!

Pierwsze miasto i hotel w mieście Treviso. Następnie przenosimy się do Triestu i spotkał nas pochmurna pogoda i ulewny deszcz, ale nie stało się to mniej piękne i atrakcyjne, ponieważ jechaliśmy wzdłuż wybrzeża Adriatyku. Tutaj po raz pierwszy dotknęliśmy historycznej przeszłości włoskich miast. Po Trieście powitała nas słoneczna Werona (jesteśmy tam trzeci raz) i poszliśmy z mężem pospacerować po sklepach i ulicach miasta, weszliśmy do słynnej Areny, zrobiliśmy zdjęcia i poszliśmy zjeść pizzę w kawiarnia, która już stała się „nasza”. Obsługiwała nas jak zawsze dziewczyna ze Lwowa (mieszka i pracuje tam od dawna). Wzięliśmy dwie pizze, szklankę Coca-Coli i szklankę piwa. Pizza z pieczarkami oblizujesz palce.

Wtedy czekała na nas Piza ze swoim Polem Cudów i krzywą wieżą! To rozkosz dla dzieci i dorosłych razem! Przed nami piękna Florencja.

I zaczął się prawdziwy cud! Katedry, bazyliki, place z rzeźbami słynnych włoskich mistrzów, antyczne mosty i muzea, parada antycznych strojów. Zmęczeni, ale zadowoleni, dotarliśmy do hotelu pod Florencją, gdzie spędziliśmy dwa dni. Nawiasem mówiąc, wszystkie hotele były doskonałe, a organizacja była na najwyższym poziomie.

Jechaliśmy już trzeci raz z przewodnikiem z kijowskiej firmy „INCOMARTUR-93”, więc dalej… Hotel położony jest w górzystym włoskim mieście Calentano. Potem było San Gimignano – miasto setek średniowiecznych wież (choć w tej chwili pozostały ich cztery). Podobało mi się to małe miasteczko ze swoim stylem życia, tanimi cenami towarów i pięknymi starymi uliczkami. Dalej nasza droga wiodła przez miasto Siena. Nie mogłem sobie nawet wyobrazić, jaki on jest piękny i staroświecki, nie, nie taki, stary i piękny. Kiedy wchodzisz do katedry (lub do kościoła, w większości są to katolicy), po prostu znajdujesz się w prawdziwym muzeum z klasycznymi dziełami sztuki. Katedra w Sienie pod wezwaniem Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny została wzniesiona w XII-XIV wieku.

Wewnątrz katedry na szczególną uwagę zasługuje wyjątkowa marmurowa posadzka, na której znajduje się 56 wizerunków symboli religijnych i scen biblijnych. .Katedra musiała dorównać siłą i bogactwem samego miasta. Fasada, zdominowana przez biel i czerń, jest mieszanką stylów romańskiego i gotyckiego. Podłoga jest ozdobiona rysunkami z mozaiką i marmurem. Zobaczyliśmy w nim cztery posągi Michała Anioła i brązową figurę św. Jana Chrzciciela autorstwa Donatella. Wspaniała jest ambona katedry – dzieło Nicola Pisano, ozdobione scenami biblijnymi. I kazali mi nosić pelerynę. Ramiona muszą być zakryte, a mężczyźni w krótkich spodenkach nie mogą wejść. Lubię to!

Odwiedziliśmy słynny Piazza del Campo. Plac miejski. Dwa razy w roku, 2 lipca i 16 sierpnia, na placu rozgrywa się Palio - słynne wyścigi, do których przez cały rok starannie przygotowywanych jest wszystkie 17 contrades (kwartałów) Sieny. Zjedliśmy lody, przy okazji były bardzo smaczne i przenieśliśmy się do RZYMU! Wieczorem dotarliśmy do hotelu, który nazywał się „Konsul”, znajdował się w dzielnicy mieszkalnej Rzymu i 15 minut spacerem od stacji metra. Do centrum jest 20 minut metrem. Mój mąż i ja wzięliśmy prysznic, zjedliśmy i poszliśmy na zwiedzanie. oglądać wieczorem Rzym. I udało się za pierwszym razem! dotarliśmy do słynnej Fontanny di Trevi, zrobiliśmy kilka zdjęć, spotkaliśmy się z naszą grupą i późnym wieczorem wróciliśmy z nimi do hotelu.

Rano zwiedziliśmy Rzym. Wybierając się w podróż do Włoch, chciałem dotknąć Pięknego i Wiecznego, w co bogata jest ta ziemia, która stała się kolebką kultury europejskiej. Z czasów starożytnego Rzymu do nas dotarły Forum i Kapitol, ruiny Koloseum i Kolumna Trojańska! Od włoskiego renesansu odziedziczyliśmy katedry, bazyliki i kościoły z freskami i ołtarzami największych mistrzów świata! Wybitne pałace i muzea z arcydziełami Michała Anioła, Rafaela, Donatella, Tycjana, Botticellego! Schody Hiszpańskie w Rzymie, Panteon (Świątynia Wszystkich Bogów), Gmach Sprawiedliwości, Plac Hiszpański z Katedrą św Katarzyny i to wszystko widzieliśmy na własne oczy !!! Ale czy da się zliczyć wszystko, co spotkałeś w Rzymie?

Wieczorem drugiego dnia czekała nas niespodzianka: wizyta w restauracji, w której śpiewał dla nas włoski tenor. To było świetne. Pyszne jedzenie i wino, wspaniała włoska muzyka w wykonaniu "na żywo". Szczerze mówiąc, byliśmy więcej niż zadowoleni.

Rano oczekiwano nas lub spodziewaliśmy się spotkania z Watykanem (najmniejszym państwem w państwie). Watykan uderzył swoją wielkością, pięknem sal i jakąś atmosferą spokoju czy coś takiego. Tyle piękna w jednym miejscu. Nie do opisania. I oczywiście Kaplica Sykstyńska z freskami słynnego „Sądu Ostatecznego” Michała Anioła Botticellego. Gdzie nie tylko nie wolno było robić zdjęć, ale i oddychać w czasie. I jako przekąskę, że tak powiem, na placu św. Piotra i Pawła zostaliśmy przywitani (i oczywiście cały naród włoski) przez Papieża. To szczęście! Aby zobaczyć na własne oczy całą tę uroczystość, święto.

Rano nasza droga wiodła przez małe włoskie miasta: Panicale, Padwa, Jezioro Trazymeńskie. Pyszna kawa, dawny klimat miasteczek, jak rzymski spektakl w teatrze, piękno Jeziora Trazymeńskiego, Katedra św. Antoniego w Padwie - czego jeszcze potrzeba turystom, którymi byliśmy? Kolejny hotel w Padwie, w którym zapomnieliśmy o całym zestawie prysznicowym (więc wrócimy), ostatnia noc we Włoszech i... piękna panna młoda - Wenecja, witająca nas z dusznym upałem i jasnym słońcem i nie mniej słynnym Piazza San Marco. Z lądu jesteśmy na łodzi (jak zawsze) już trzeci raz, ale to nie pogorszyło piękna Wenecji, przenieśliśmy się na część wyspiarską i poszliśmy wędrować cichymi uliczkami tego pięknego i bajecznego miasta. Usiedliśmy w kawiarni, zamówiliśmy spaghetti z borowikami i mięsem z rak morskich, Coca-Colę z lodem i cytryną, kotlet mięsny, lekko podpieczony i szklankę piwa dla męża. Wędrowaliśmy po licznych sklepach, kupiliśmy mnóstwo prezentów dla krewnych i przyjaciół i odzyskaliśmy zdrowie na łodzi i w naszym już ukochanym autobusie z zawodowymi kierowcami, przewodnikiem Sergeyem Smysłowem, który zna się na swojej działalności.

Więc co? Znowu w drodze... Włochy zostały w tyle, a Słowenia znów na nas czekała, ze swoim naprawdę wspaniałym hotelem „Lipa” w mieście Lendava, z pięknymi pokojami i basenem termalnym. Co prawda mieliśmy niewiele czasu, aby poczuć wszystkie uroki wód termalnych Słowenii, a wczesnym rankiem wyruszyliśmy ponownie, ale coraz bliżej naszych rodzimych penatów. Mijamy Węgry z ich majestatycznym Budapesztem

bardzo szybko, bez stania w korkach, ponieważ Węgrzy mieli jakieś święto narodowe i nie pracowali, nawet nie zatrzymując się w TESCO z tych samych powodów, znaleźliśmy się na granicy, szybko ją minęliśmy i oto jest. .. Ojczyzna .. Ukraina ... Granica ... Straż graniczna i celnicy przywitali nas uśmiechami (szczerze) i pobłogosławili nas do domu. Siekać. Stacja kolejowa. Ostatnie godziny z grupą (swoją drogą jeszcze nie spotkaliśmy najlepszej grupy) a teraz 00.10...Pociąg...Noc...Kijów...Pociąg...Noc...Ługańsk!!! Hurra! Domy!!! To wszystko... To na razie wszystko!!!

Inspirowany podróżami.

Viva, Włochy!

„Bonjourno” w słonecznym kraju

Brzmi jak śpiew ptaków.

A świat Włoch z zewnątrz

A Rzym jako symbol piękna

Warto od wieków.

Jesteśmy teraz prawie na "Tobie"

A jego duch jest z nami.

Wenecja to piękna panna młoda

Jest jak bajka w dzieciństwie.

Ma wystarczająco dużo miejsca dla każdego.

Jej symbolem są maski.

Wszystko jest przesiąknięte miłością w Weronie,

Historia Romea i Julii jest wieczna.

I rycerze, i w parku kucyków,

Tutaj rozumiesz - życie jest takie ulotne.

A Krzywa Wieża w Pizie?

Zaufaj mi, zapiera dech w piersiach.

A nawet Papież w szacie,

Z podziwu nie od razu przemówił!

Ale Watykan uderzył nas wielkością,

I oczywiście urzeczony pięknem.

Wcale nie złudzenie optyczne.

Stoi, stoi i będzie żył wiecznie!

28.05.2012 W autobusie w drodze do domu.

Poświęcony włoskim słowom...

Pani, senora, senorita

Słowa są miłe dla ucha.

Irena, Swietłana, Małgorzata-

Mają włoskiego ducha!

Bonjour señor, arevederche…

I tak cały dzień.

Jak spędzisz wieczór?

Słowa nie są zbyt leniwe, by je wymówić.

Och, ciao, senorita!

Bonjour, bambino!

Na kogo jesteś zły?

Nie przechodź obok.

Jak wspaniale słyszeć: "Grazio, madam!"

A „przedtem powiedz mi” wcale nie jest zbyteczne.

Aby ponownie je usłyszeć, słowa są zbyteczne.

Pasta, Rizzoto, Birr...

Jak pysznie czuć się na języku

Cały włoski świat!

28 maja 2012 Tamże.