Autor:
Data zakupu usługi: 02 kwiecień 2018 Pisemny: 18 lipiec 2018 |
|
Biuro podróży: Аккорд-тур Туроператор (Lwów) Typ usługi: экскурсионный тур |
Wycieczka „Alpejskie piękności”, maj 2018
Dużo podróżujemy, ale z Accord po raz pierwszy. Chętnie piszę pozytywne recenzje, bo tej nie planowałam pisać. Jednak całkowity brak opinii klientów po wycieczce, ignorowanie próśb biura podróży zmuszeni są do obiektywnego opisu naszej wycieczki, tak aby turyści wiedzieli, jakie usługi oferuje największy przewoźnik na Ukrainie. Bardzo rozczarowany.
Na całą wycieczkę było… 6 (!!!) autobusów. I nie do najbliższej Polski, ale do górskiej Szwajcarii! Pierwsza zepsuła się zaraz po wyjeździe dla turystów we Lwowie, druga zepsuła się i dwukrotnie spaliła, na jej miejsce przyszły 2 małe paciorki. Bardzo niewygodnie. Widząc kolejkę autobusów na granicy w Chopie, kierowca postanowił wrócić… z powrotem. w Użhorodzie. Do granicy ze Słowacją (jakby będzie szybciej). A lider nawet nie pomyślał, że któryś z turystów może mieć wizę na Węgry! Co się stało: pozwolenie na pozostawienie dziecka z matką na… Węgry. Zadzwonili i coś naprawili. Granicę przekroczyli po 22.00 (w Chopie na pewno byłoby wcześniej). Cóż, wtedy trzeba było nie na autostradzie, ale na wiejskiej drodze. Parę razy o mało nas nie zginęło: pod koła rzuciły się dziki i sarny.
W Gyor rano czekał na nas elegancki, ogromny autobus z austriackimi numerami i kierowcą. I bez znajomości języka angielskiego i rosyjskiego)))
I zgodnie z prawami naszego wzrostu cen zepsuł się pół godziny po wyjściu))) Pojechaliśmy do doku, naprawiliśmy. Straciłem kilka godzin. Później pojawiły się problemy, ale już się nie zatrzymały - kierowca po prostu przeklął, a my marnieliśmy z duszności, ponieważ system klimatyzacji się nie włączał. Ostatni autobus zabrał nas z powrotem z Budapesztu do Lwowa (nawiasem mówiąc, z napisem „Sakums”). Stary, ale wszystko działało. I dwóch kierowców, którzy pomogli z torbami. Austriak nawet go nie tknął, mimo że na trasie było tylko 3 mężczyzn, skądinąd delikatne dziewczyny.
Roman, lat 25. Miał dużo szczęścia w grupie: wszyscy doświadczeni turyści, punktualni, niekonfliktowi. Trzymali się z całej siły.
Jedynym plusem Romana jest to, że nie milczał po drodze, mówił o krajach. Reszta jest bardzo słaba. Angielski to prawie zero. Jego pierwsza znajoma przemowa - "Demokracji nie będziemy mieć przez tydzień". Jednocześnie w ogóle nie kontrolował czasu, spóźnienia, często na niego czekały, nie reagował na ciągłe spóźnienia tego samego turysty. Wszyscy przyjechali punktualnie, wsiedli do autobusu, czekaliśmy - Romana tam nie było. Pali gdzieś za autobusem.
W hotelach oczywiście przybyli późno - i zaczęła się męka. Wręczył klucze (maksymalnie 15 pokoi) - 40 minut!!! Potem bierze klucze, potem listę i znowu pyta, gdzie są numery. Kiedy ktoś nie mógł tego znieść i zaoferował pomoc - „pozwól mi jakoś to załatwić?”
Poza wskazanym numerem w infoliście nie było z nim żadnego związku – nie tworzył grupy w viberze, nie będzie go w żadnym numerze – nie mówił. Każdy rozwiązywał własne problemy. Na przykład jak my. Hotel we Włoszech. Jedziemy - nie ma światła. W recepcji ani angielski, ani rosyjski. nie wiem. Zameldowaliśmy się dopiero po 4 (!!!) próbach, spędziliśmy 1,5 godziny w środku nocy (nie ma światła, potem nie było sprzątane po poprzednich gościach).
Wszystkie hotele są doskonałe. Choć w logistyce bywają bardzo nieprzemyślane (w kierunku przeciwnym do trasy, nawijają więc odpowiednio dodatkowe kilometry i czas).
ALE! Oba włoskie hotele to szczere upokorzenie na śniadanie: o 6 rano, żeby nie krzyżować się z innymi turystami, w osobnej szafie, przy pustym stole: 1 tost, 1 rodzaj sera, 1 rodzaj kiełbasy, 1 rodzaj pomyj herbaty i kawy. Takiego śniadania nie widzieliśmy nigdzie indziej. Cóż, przynajmniej był jeszcze jogurt i jajko. Żywność nie została dodana. Kto nie przyszedł dokładnie o 6 - był tylko chleb + 1 kawałek sera. Strasznie szczere upokorzenie. Menedżerowie MUSZĄ określić w momencie rezerwacji, czym będą karmić swoich turystów. Wtedy zobaczyliśmy obfitość śniadania w holu dla wszystkich turystów ((
Trasa dobra, miejsca piękne. Choć padało, nie było pięknych ośnieżonych szczytów, nie było możliwości zrobienia pięknych zdjęć.
Ale ogromnym minusem (a myślę, że to tylko pomyłka logistyków Accord, bo inni operatorzy tego nie mieli) to niedopasowanie obiecanego do rzeczywistości. Tych. po drodze mówią nam jedno, w informatorze też obiecują dużo wolnego czasu, opowiadają o narodowych potrawach i pamiątkach... Przyjeżdżamy, wyjeżdżamy, przewodnik zapowiada, że zwiedzanie trwa 1 godzinę autobus odjeżdża za 1 godzinę i 10 minut. Nie było czasu na przekąskę w żadnym z miejsc. A w grupie były dzieci. Rodzice nie mogli kupić jedzenia, pojechać gdzieś z dziećmi! W Bergamo grupa po prostu oszalała i odmówiła powrotu do Mediolanu dwóm turystom, którzy nie kupili Bergamo. Zatrzymaliśmy się, wyrzeźbiliśmy 2 godziny i 15 minut na spacer i lunch (wtedy autobus i tak przejechał przez Bergamo). Byli szczęśliwi. Ale ile nas to kosztowało?
OPCJE i PRZEWODNIKI.
Powtarzam: grupa miała szczęście. Były wszystkie fakultatywne, prawie wszystkie poszły na całą grupę. ALE!!! Nasz przywódca nawet nie próbował wziąć tego pod uwagę (((przez dwa dni, wiedząc, że kupiliśmy wszystko na fakultatywne, wbiliśmy go w mapę na pół godziny, udowadniając, że Bellinzona i Locarno są W DRODZE do Lugano, że nie ma sensu najpierw jechać do Lugano, potem wracać do Bellinzony, potem znowu jechać do hotelu przez Lugano.3-4 godziny!!!To samo stało się z Bergamo.Prawdopodobnie bez lidera poradziliby sobie szybciej i płynniej)
W Innsbrucku - straszny przewodnik. Jeździłam po parku przez godzinę, opowiadałam bajki łóżkowe, „aktorki”, pracowałam dla siebie, wszystko to – przy wysypiskach śmieci, placach budowy. Miasto nie jest pokazane. Skończyło się około 20.00 - jest ciemno, sami powędrowali do miasta. Na zdjęciu w internecie - piękne miasto, ale my go nie widzieliśmy.
Wodospad Renu - szalenie przepraszam za wydane pieniądze. 76 euro dla dwojga!!! ((((
Przybywając tam dostaliśmy 30 minut… na obejrzenie wodospadu z daleka. Kilometry za 1,5! Popłynąć (nawet za własne pieniądze!!!) łódką do mostu, gdzie szaleje wodospad i jak WSZYSCY turyści, teoretycznie nawet nie mieliśmy czasu (raz na 30 minut łódką). Rozwód jest straszny. Ponadto z Zurychu tam i jedziemy 40 km, niedaleko. Dlaczego takie pieniądze? NIE KUPUJ TEJ OPCJI.
Inne przedmioty do wyboru i poradniki - normy. Szczególnie podobał mi się Tolik w Budapeszcie. W ogóle nie planowaliśmy jechać. Byliśmy tam setki razy, ale udało mu się poprowadzić takie zakamarki, tak ciekawie opowiadać, że wszyscy byli szalenie zachwyceni.
DODATKOWE „BONUSY” na trasie:
NIE otrzymaliśmy rekompensaty za to, że wycieczka okazała się być z 1 noclegiem zamiast deklarowanego „bez noclegu” - NIE kupilibyśmy tej wycieczki za nic w tej cenie. Za awarie autobusów i przestoje w terenie w upale zarobili dla wszystkich -18 euro.
Co więcej, dopłata +42 euro (!!!!!) za przednie siedzenia w autobusie i przejazd NOCĄ w minibusie na nieskładanych siedzeniach LAST nie jest w ogóle żadnym komentarzem. Wstyd operatorowi!
Jednej dziewczyny nie było na liście, nie miała numerów, chociaż wykupiła wycieczkę na 3 tygodnie. Wyobraź sobie jej reakcję. Naprawdę po pierwszym hotelu nie dało się w trybie pilnym zażegnać tej sytuacji przez managerów?
Rodzinie z 2 dzieci obiecano -10% na wycieczki już w autobusie. Pokazali korespondencję, umowę – „Nic nie wiem, zapłać jak w informatorze”.
30 km korek w pobliżu Budapesztu. Zostały 3 godziny. Klimatyzacja nie działał.
Cóż, w tym duchu na co dzień. Głodny, bez wolnego czasu, niewyspany, bo. bardzo pociąg odprawy i wczesne śniadania…
Zalecamy kontakt z innymi operatorami, którzy są bardziej zorientowani na klienta!